W uroczy poranek dnia 8 marca dostaję maila o treści :
,, Witam, widziałem ogłoszenie w Internecie, a ja jestem szybki, aby
nagłośnić moje zainteresowanie, I mieszka obecnie w Grecji ze względu
na charakter mojej pracy, jestem bardzo zainteresowany konia i jestem
gotowy do dokonania płatności na Ciebie przez czek potwierdzony, mam
swój własny agent byłego
Wyprawa do zbierania element .. Chcę, żebyś wiedział, że to jest
mój własny koszt, a ile jest ostatnia cena Będę doczekać najbliższej
odpowiedzi.
szczerze "
Szczerze , to używanie google translatora do tłumaczenia maila jest chyba większym faux pas niż tłumaczenie fińskich słówek przed moim zimowym egzaminem :D. Kiedy już oświeciłam pana ,że niektórzy polacy naprawdę znają angielski ,jego oferta przeszła moje największe zdumienie, a raczej to jakie ludzie mają pomysły na oszukiwanie. Pan po angielsku pisał bardzo ,,arabsko" ( podczas mojego pół rocznego pobytu w Finlandii doskonale nauczyłam się rozróżniać araba w mowie i piśmie angielskim od przedstawiciela innej ludzkiej rasy). Chciał mi wystawić natychmiastowy czek ,doliczyć do niego koszty transportu i wysłać konia właściwie nie wiadomo gdzie czego pan zdradzić nie chciał przez jakiegoś pośrednika. Super ! Demeter pojedzie do emiratów ,a ja do końca życia będę spłacać jej podróż :D! To chyba najdziwniejszy przypadek próby oszustwa z jakim się spotkałam !
Na szczęście odzywają się też i w porządku ludzie i tak w przyszły weekend możliwe że sprawa sprzedaży pójdzie dalej.
Narazie zdumiewają mnie głupotą oferty zagraniczne i pozostawiają nadzieję oferty polskie.
Co do oszustw mam chyba niebywałego pecha ( w sumie jak całe życie) bo moje marzenie o zarobkach skończyło się w mgnieniu oka ,właściwie nie wiadomo czemu ,czego się już raczej nie dowiem, ale zrywanie umów przez smsy to naprawde kierowniczy majstersztyk xD. Próbowałam nawet wrócić do branży ,poczuć dawną pasję ,ale wylądowałam w błocie po kolana z pociętą ręką i obitym biodrem przez dzikie konisko, a następnie odbyłam uroczą podróż spowrotem przedzierając się przez chaszcze i skacząc przez strumień. Dzikie batalie z poszukiwaniem roboty stają się jeszcze bardziej dzikie. A myślałam że wylądowanie przy stercie kiszonej kapusty na lodówkach w markecie na inwentaryzacji o 4 rano jest najgorszą dziczą z możliwych . Echh człowiek uczy się całe życie ;).