wiosno przyjdź wreszcie !
W tym roku po raz pierwszy nie waliłam drinków ,ani nie waliłam w tynki ,a obchodziłam walentynki.
W związku z powyższym dostałam dużo serc i serca i mój czerwony pokój do zrzygania przypomina pokój 5 letniej dziewczynki zasercowanej na amen. Ataku serca nie dostałam nawet gdy złapał mnie policjant za zakochane przebieganie na czerwonym tylko godnie przyjęłam porażkę. Za to serce uradowało się najbardziej na wieść ,że sesję oficjalnie mogę uznać za zakończoną i upajać się błogim stanem braku naukowych obowiązków ;) <pomijając fakt że z pracą lic jestem w polu :P>.W przypływie radości mojego zasercowanego serca celebrowałam godnie stan zakochania i ukoiłam się myślą ,że walentynki to mam przecież codziennie.
Demeter za to chciała mnie przyprawić o szybsze bicie serca i pofikać na lonży i czułam podczas drogi na łączkę ,że idę z bombą zegarową, ale po zobaczeniu 1 marchewki nastrój zmienił się o 180stopni . Serce rośnie wraz z ilością niewykorzystanych marchewek do rosołu ,które zadowolona Demeter na pewno wykorzysta najlepiej :).
Zapijając radość colą waniliową udaję się na imprezę na którą czekałam caały miesiąc i idę dalej tonąć w sercach mając przy tym dużo serca :)
pozdrawiam :) !