Siadając, po latach, przy moim blogu zastanawiam się, po co on jest. Po co wypisywać te wszystkie rzeczy, których i tak nikt nie czyta, marnować swój czas i dodatkowo ew. innych, jeśli przypadkowo komuś będzie się chciało przeczytać te wypociny. No i znalazłam chyba cień odpowiedzi - po to on jest, żeby mieć chwię na posłuchanie siebie i zapisanie swoich myśli, aby po czasie stwierdzić, że straszne pierdoły się wypisywało. Jakoś tak...
Wbrew wszystkiemu nie jest tak, że wszystko do bani i wszystko źle. Mam wspaniałą pracę, wspaniałych Rodziców, którzy przeszli samych siebie 2 lata temu, Przyjaciól (z którymi widuję raz na 100 lat..... i trzeba to zmienić, bo niedługo zostanie wspomnienie przyjaźni). Nie mam wrogów, ale to akurat źle. Teraz są po prostu jednostki, które nie trawią mnie, ja ich i traktujemy się wzajemnie jak ... - właśnie tak ;)
Szczerze nie chce mi się pisać, bo oczy same mi się zamykają, a trzeba wyjść z domu.
W skrócie: dziś jest tak jesienny dzień, że mam ochotę zakopać się z książką pod kołdrą i popijać kakao. Zanim jednak niespełnię marzeń dnia dzisiejszego, kilka myśli spisać trzeba ( i mam w nosie fleksję, składnię, czy frazeologię).
Serduszko moje trafił szlag. Przestałam się śmiać, moja wiara w ludzi i w to całe bagno leży gdzieś i kwiczy. Kilka złych decyzjii takie oto efekty. No ale przecież wtedy wydawało się, że jest ok. Gdybając: mogłam dziś być baaaardzo szczęśliwa, ale wybrałam inaczej. Gdybając: mogłam dziś być mamą 2latka, ale stało się inaczej. Gdybając. Razem z wyborami i sytuacjami zbudowałam pancerz, który trzyma mnie przed totalną destrukcją. Zamieniłam krzyk w gniew i staram się obecnie to wszystko odkręcić. Cięzko jednak jest gdy przebywa się wśród ludzi, którzy chcą zniszczyć. Ciężko zachować granice między sobą, a cieniem siebie, którego nawet się nie lubi ;/ Cóz.....
Przed upadkiem trzymają mnie cuda, bo niektórzy Ludzie takimi cudami właśnie są. Nie wiem co dobrego zrobiłam, że na mojej drodze czasem pojawiają sie takie oto brylanty, nawet, jeśli one uważają siebie za najgorszy syf tego świata. Ktoś, kto daje mi powietrze jest skarbem, którego nie odpuszczę.
Tak czy siak. Najcenniejsze relacje to to, w których uczymy się samych siebie, przyjmujemy dobre i przede wszystkim złe rzeczy, wyciągamy wnioski. To nie są łatwe relacje, ale takie, które są warte każdej chwili. Przyznaję, że boję się tej osoby, bo wiem, że jestem zaledwie płatkiem na wietrze, ale...
Tylko co zrobić, kiedy powietrze nagle znika. Zamrozić się? Chyba tak. Trzeba przeczekać zimę, choć nic już nie jest jak dawniej, bo dawniej tak na prawdę żyło się bez tlenu. Zaczynam oddychać. Po 3 latach pomału czuję tlen..