Dziś kolejny zmarnowany dzień : 8h na szkołę, potem oglądanie tv, obiad, gapienie się bez przyczyny i większego skutku w monitor, chwila grania na gitarze, dokarmienie obcego kotka, pseudouczenie się na sprawdzian z geo., myślenie... Oj tak... Stanowczo ZA DUŻO myślenia...
Chciałabym mieć takie coś jak w "Harrym Potterze".
Myślodsiewnię.
Miałabym spokój chociaż na chwilę!
A tak to tyle myśli naraz.
Niby wszystko jest ważne, ale myśląc o tym wszystkim mimo podzielności uwagi nie jestem w stanie do końca poprawnie egzystować w świecie innym niż mój własny.
Trochę mi to utrudnia funkcjonowanie w tak zwanym "realnym" świecie.
Nie wiem po co tu piszę, bo i tak nikt tego nie czyta, ale mogę przynajmniej mieć pozory, że mam gdzieś zapisane przemyślenia i może przestaną bić się w mojej głowie z innymi o główne miejsce.
Cholera, ta moja głowa to naprawdę jakaś dziwna trochę jest...
Nie zawsze ją pojmuję...
No ale dość tej filozoficznej gadki o tym jak to gubię się we własnym łbie!
Chciałam poinformować Was, co wierniejsi Czytelnicy, że żyję (jeszcze.jakoś) i myślę o wszystkim (jak już wyżej pisałam), mam zajebiste plany na wakacje, które pewnie nie staną się rzeczywistością w przeciągu jakichś 2-3 lat, no ale zawsze coś.
Dodam jeszcze, że aparat, który widzicie na zdjęciu to aparat po moim Ś.P. Dziadku Felku, a mój brat, przez co także ja, zamierzamy dogłębnie zbadać wszelkie jego możliwości, a ma ich sporo.
Niestety nie wiemy jeszcze czy to cacko działa poprawnie, ponieważ mój kochany Brat nie próbował jeszcze wywołać zdjęć, które nim zrobił.
To akurat tylko kwestia czasu...
Ah, czas. Jak mi go brakuje!
Chciałabym już nie mieć tylu lekcji, tylu zajęć obowiązkowych...
Chciałabym żyć jak niedawno spotkany Szosz, bo bezstresowa egzystencja Macieja troszkę mi doskwiera.
Łukasz (Szosz) wiedzie sobie bardzo przyjemne życie zdolnego studenta prawa, mając zaledwie 16h zajęć w tygodniu (dla porównania ja mam 38h lekcji), mówił, że przez ostatnie 3 miesiące właściwie nic nie robił tylko pouczył się trochę teraz, przed egzaminami.
Pracuje dodatkowo jako dziennikarz (pisze do jakiejś gazety i na stronę o sporcie), a sprawia mu to przyjemność, gdyż to jest właśnie zawód, który chciałby wykonywać (nie pytajcie więc czemu studiuje prawo).
Chciałabym mieć czas, który mogłabym poświęcać znajomym i przyjaciołom, muzyce, fotografii, filmowi, rysunkowi, spaniu, relaksowi, a może nawet i sporcie.
Sęk w tym, że tego czasu nie ma.
Ale to każdy wie.
Każdy jest tego świadomy.
Cóż.
Mam dużo nauki (tak, Moi Mili, Manola nawet próbuje się uczyć! bo zaczęłą potrzebować powtórki przed sprawdzianami z powodu natłoku niepotrzebnych, jej zdaniem, informacji).
Nie mogę zdecydować się co tak naprawdę chciałabym robić za te parę lat.
Nie z powodu braku pomysłu czy możliwości, wręcz przeciwnie: z ich ogormu!
Manola, jako dziecko z łatwością zapamiętywania i dość pogmatwaną osobowością, rzekłabym, artysty, nie wie, czy zostać aktorką, fotografem, dziennikarką, muzykiem, biotechnologiem, architektem, psychologiem, psychiatrą czy może pierdolić wszystko i iść na TiR i nie robić nic?
W przypadku tego ostatniego rodzice by mnie wydziedziczyli...
Dużo o tym myślę, rozmawiam z różnymi ludźmi...
Mam jeszcze trochę czasu.
Mimo wszystko.
Czasu nie ma -> Czas znajduję -> Czas marnuję
Tolu, zdecyduj się na coś do cholery!
Potrzebuję ucieczki od gównianej, przepełnionej wszystkim rzeczywistości.
Teraz skupiam się na poszerzaniu horyzontów (przez co jeszcze trudniej będzie mi wybrać jakieś zajęcie na przyszłość) ale strasznie ciekawią mnie wszystkie możliwości ludzkiego mózgu.
Świadomość.
Pamięć.
Wmawiam sobie, że On nie będzie mógł przyjść na Strachy.
Próbuję oszukać siebie, żeby potem było więcej radości jak okaże się, że może, albo nawet, że nie, ale będzie fajnie.
Niestety.
Rada Rzepy nie ma zastosowania w moim przypadku, gdyź, nawet nie chodzi o to, że w głębi myślę inaczej, ja poprostu mam to wszystko na równi.
WSZYSTKO.
Mogę przebierać w myślach i wspomnieniach jak w albumie ze zdjęciami, tylko że znajduję to co chcę błyskawicznie.
Nawet fajnie.
Ale czasem rozprasza.
Bo zamiast np. słuchać na lekcji "odtwarzam sobie film" z Mikuszewa, albo coś.
Bo akurat nie uważam, za niezbędne wykorzystywanie tych umiejętności na wyobrażaniu sobie słów nauczyciela.
Nie jest tak zawsze, ale się zdarza.
Nie umiem tego opisać.
Nie umiem tego nawet dokładnie powiedzieć, ale i tak to jest łatwiejsze...
Chyba powinnam już iść spać i obejrzeć kolejny wytwór mojego mózgu.
Pozdro Szejset!
Manola idzie nyny.
CZIKI CZIKI!
Bless Ya
One Love
(J...)
P.S.
jestem tak głodna i zmęczona, że wszystko mnie boli i jest mi niedobrze...