Przeszedł mnie dreszcz, na myśl tego wszystkiego co teraz czuje. Słowa i emocje, które mi teraz towarzyszą nie pozwalają mi mądrze tego opisać. Gotuje się we mnie wszystko w środku. Mieszanina różności powoduje mdłości. Już wiecie co to jest? Ja jestem już bliska określenia tego słowa, ktore chyba nie będzie dla mnie zaskoczeniem. Czy jestem samolubna?
Pięknie jest mówić o pięknych uczuciach. Pięknie jest przeżywać te wszystkie dobre momenty a potem z uśmiechem je wspominać. Spacerując móc dzielić się sczęściem z każdym napotkanym przedmiotem, każdą napotkaną istotą. Mruczyć pod nosem ulubioną piosenkę. W ręku nieść pewność.
Boli mnie brzuch, mdli mnie i czuje niepokój. I to właśnie jest niepewność, która ogarnia mnie przez ostatnie dni. Chciałabym móc się jej wyzbyć i nie dopuszczać do siebie. Nie zaskoczę Was pisząc, że mam dość, że tak nie miało być, że tego nie chciałam, że się pomyliłam (znów). No ale przecież wcześniej było już dobrze? No bo nadal jest, idę ciągle do przodu. Jest lepiej. Tyle, że uczucie, które do mnie przyszło w trakcie - zamieszało w moim życiu bardzo mocno. I osiada tu bardzo pewnie, mocno i zapowiada się być tu na dłużej. Czas wyrzucić swoje myślenie poza swój własny umysł i przekazać uczucia tym, którzy na to zasługują.
A teraz w swoim własnym świecie, sama zapale jasne światełko, które za jakiś czas rozpali się mocniej i rozświetli każdy ciemny kąt w moim życiu.
Ps. Potrzebuje znaku, który pomoże wybrać tą właściwą drogę.