bawmy się! 

błahahahahah. :D

Cały świat tak kusząco mi się rozmywał. Moje nogi były przerażająco chude i krzywe. I to było fajne, ale też straszne. Po "mamo" ma być przecinek i dojdę sama do pokoju. Wszystko takie miłe i ciepłe i tak mi dobrze i wygodnie.
A w tramwaju się pouśmiecham, nie będę ogarniać i zajebię muchę telefonem.
Okej.


Przeżyłam tradycyjny poranek. Jarałam się na treningu i po treningu, miałam karę - moje pierwsze krzesełko.
Podróż do Aśki. W ostatnim momencie ogarłam że powinnam wysiąść.

Łazimy jakiś czas. Wpadamy na jakąś panią, prawie ryczy, przeprasza nas i sie pyta czy mamy 50gr. My, że nie. A jej sie nagle tak mimika zmieniła, że myślałam że nas zajebie na miejscu. Taki ostry wkurw. Serio, masakra. Zwiewamy, ona idzie za nami. Wpadłyśmy na żula, który robił kupę pod klatką, uśmiechnał sie <ok>

Później poszłyśmy odprowadzić Zu na autobus, idziem. Przejeżdża autko, fajna furka całkiem, mega głośno jakiś bit. No to my z Aśkiem sie wkręciłyśmy i dobry bauns. Chłopaky się zatrzymują. Zu nam spierdala, pogadałam chwile z nimi, ale Asia że chyba musimy poszukać Zuzy. Nigdzie jej nie ma. Spoko!
No to przełazimy jeszcze raz obok nich, Aśka też mi spierdala w bok. No ja sie zachowywac jak dzikus nie będę. Idę dalej prosto. To oni znów zagadali. Poznałam, pogadałam, wypaliłam z nimi (lucky strike ;3) . Dzwoni Aśka, gdzie ja kurwa jestem. No to się z nimi żegnam powoli. A maciek, że nie i że musze podac numer telefonu. Ogólnie chcieli mnie wpakowac do auta ze sobą. Pro.

jaram się jazdą na desce. Bałdzo.
Muszę ogarnąć pracę.
kjerwa.

Fire - I am future.

takie tam z charranady. Nie stać mnie na więcej.

Zaraz na deskę ze Skowronem. jaram się w chuj <3