w sumie wciąż wychodzę z zalożenia, że prowadzę fotobloga dla siebie, bo to fajna pamiątka, bo zawsze można wrócić, bo warto pielęgnować wspomnienia. zwłaszcza takie, które są dla mnie mega ważne, bo ten fotoblog to cała moja historia jeździectwa i mam go juz prawie od 10 lat.
więc zrobie mały duży update bo ostatni wpis był 3 lata temu. po tym jak kupiłam siwą w lutym 2017, już w lipcu 2017 urwała się i musiałam ją leczyć, z resztą nie musialam - JA NIE WYOBRAZALAM SOBIE INNEJ OPCJI. wszytsko paprało się bardzo długo, w listopadzie 2017 znowu zaczełam na niej jeździć, teraz z perspektywy czasu wiem, że to bylo stanowczo za szybko bo niedługo potem znowu zaczęła kuleć, wtedy już byłam tak załamana że odechciewało mi się żyć, mialam do tego na głowie milion innych spraw, miałam chłopaka, bardziej na poważnie, trzeba bylo trzymać poziom w szkole no i jako że juz mialam 17 lat to doszło wiele innych rozrywek innych niż konie. nie moge więc powiedzieć że jej nie zaniedbalam, ale niestety tak było. w każdym razie po wielu rozmowach z burzyńskimi i próbach odratowania jej nogi podjęliśmy z tatą decyzję, że ją zaźrebimy - miała postać sobie 'nie na pusto' zregenerować siły, nogę itd. w kwietniu była już zaźrebiona i do grudnia jeszcze na niej jeździłam, potem była już taka wielka że było to ryzykowne i nie warto było na nią wsiadać. od grudnia do maja bywałam w zastawnie bardzo rzadko i juz wszyscy stawiali na mnie krzyżyk, slyszałam nawet od niektórych że powinnam sprzedać konia skoro już nie jeżdżę, ale ja wiedziałam że będę jeździć i to nie konie mi przeszkadzały tylko ludzie, atmosfera i zmiany w zastawnie, a ja nie cierpię zmian. no ale trzeba iść z duchem czasu rozwijać się itd, z resztą bywałam tam juz naprawdę rzadko, do tego stopnia, że gdy przyjeżdzałam wszyscy reagowali zdziwieniem. w sumie od tamtej pory było już tylko coraz gorzej. pękało mi serce że odsuwam sie od miejsca, w którym wychowalam się, nauczyłam pokory i zrobiłam tyle nowych rzeczy. ale to już chyba tak to jest w życiu, nic nie jest na zawsze. tyle razy burzyńscy przekonywali mnie żebym jeździła, w koncu mialam tam do dyspozycji prawie całą stajnie koni, ja już nie chcialam jeździć na żadnym innym koniu niż siwa, z resztą tak naprawdę odkąd dżeser został sprzedany nie chciałam juź jeździć na żadnym innym koniu (plottwist: dalej czasem za nim płacze i pluje sobie w brode ze nie kupiłam go). w każdym razie nie chciałam - nie jeździłam, trwałam w jeździeckiej stagnacji rozwijając moje życie osobiste, które okazało się ciężej jest prowadzić niż przysłowiowego 600kg ogiera. w maju 2019 urodził się mercury, śliczny kasztanek ze zdjęcia wyżej, cieszyłam się bo w październiku miałam już przeprowadzać się do gdańska i przestawiać siwą do innej stajni zebym miała bliżej. kompletnie nie byłam przywiązana do młodego, w końcu według założeń był tylko przystankiem po drodze. 1 grudnia 2019 roku odjechałam z zastawna zostawiając w tym miejscu tyle wspomień, nikt pewnie nawet nie podejrzewał że to dla mnie takie trudne, w końcu nie jeżdziłam tam juz zbyt często, miałam swoje życie byłam 'dOroSŁa'. nikt się ze mną nie żegnał, nikt nie patrzył jak zabieram siwą i odjeżdzam, nikt nie ubolewał jak się pakowałam, w sumie jest to smutne że nie zdajemy sobie sprawy kiedy przeżywamy swoje najlepsze okresy w życiu (bo nie wierze że jest tylko jeden) a kiedy już dochodzi do nas że odeszły na zawsze zastanawiamy się czy aby na pewno wycisnęliśmy z nich 100%. tak naprawde nic oprócz wspomnień nic nam nie zostaje. czasem jeszcze jakaś blizna. z tego miejsca tak naprawdę moglabym zakonczyć tego fotobloga, tzn jakoś zablokować dostęp, żebym już nigdy nic więcej tu nie dodała bo tego 1 grudnia zakończył się dla mnie niesamowicie ważny okres w życiu, który tu opisywałam przez prawie 10 lat. no ale nie zrobię tego, nie mam innego pamiętnika a w końcu przecież zmiany nie są takie złe jak je widzę.
anyway, niesamowicie tęsknię za zastawnem ale tym sprzed 10 lat jeszcze, z resztą mając prawie 20 lat chciałabym mieć dalej 10, cofnac sie w czasie i przeżyć to wszytsko jeszcze raz. dosyć przykre że jestem taka młoda a tęsknię za czasami kiedy tak naprawdę nie rozumialam tego świata (chociaż zawsze byłam i będe pokorna - dodam że wciąż go do końca nie rozumiem) teraz
jeżdżąc w niestępowie, które jest - nie mozna mu zarzucic - bardzo przyjemnym miejscem, chociaż spotykam dziewczyny które są ode mnie 2-3-4 lata młodsze i mają bardzo wypaczone w mojej opinii spojrzenie na jeździectwo. albo to ja mam. nie wiem, jeżdząc 10 lat w zastawnie mogłam nigdy nie poznać prawdziwych realiów panujących w stajniach. w każdym razie - teraz jeżdżąc w niestępowie chciałabym rozwinąć chociaż troche moje skrzydła, wystartować w jakiś zawodach, może wkkw, może w skokach, spróbować jakos odzyskać ten stracony czas. podsumowując, nic i tak z nas nie zostanie więc chociaż niech ten wpis tu będzie, kiedyś do niego wrócę i ocenię z jeszcze większej perspetywy czasu moje teraźniejsze myśli.
mam tylko jedno zasadnicze pytanie - co by było gdybym kupiła dżesera?
Inni użytkownicy: myskax3alexcvbogna123lollypoplollypopolejtoxddderwa22protectyourauraelmariachi28921lordmagriffy93gandahar
Inni zdjęcia: Stasic duchem obecny bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Fix me milionvoicesinmysoulArchiwum X pustkawarzona... maxima24Ławka zużyta. ezekh114Kto zgadnie gdzie to jest? keris