Nie chce tego, co jest teraz. Nie chce być taka. Chcę czegoś innego i chcę mieć poczucie, że zrobiłam wszystko by to osiągnąć. Dlaczego nie radzę sobie z uczuciami? Jestem za słaba? Nie. Rozpaczliwie się przed tym bronię. I muszę się do tego przyznać sama przed sobą. To miejsce jest puste, nic nie znaczące. Może czas uwolnić się od wpomnień, od teraźniejszości? Nie potrafię.
Chcę płakać, teraz,tu.
Podjęłam decyzję. Ranię, myśli mnie zabijają. Duszę się w tym. Najgorsze jest to, że nie żałuję. A powinnam. Poczucie winy, wyrzuty sumienia? Nie istnieją. Chciałabym zacząć wszystko od nowa. Ale każdy etap mojego życia zbyt szybko się kończy.
Tak, może chcę wkońcu poczuć bliskość, tęsknotę. Chcę stabilności, tylko jeszcze do tego nie dorosłam. Nadal popełniam zbyt wiele błędów. Tak bardzo się boję, że miłość, obdarzenie zaufaniem, przywiązanie do drugiej osoby, znów mnie zrani. Nie mogę traktować kogoś jak rzecz do wypełnienia czasu.
Nie mam do tego prawa.
Muszę dojrzeć do podjęcia niektórych decyzji, choć niektóre są zbyt oczywiste.
Wyrzuciłam to z siebie. Może to nie jest odpowiednie miejsce,
ale na tą chwilę jedyne, które mnie nie ocenia.
Dobranoc ;*