Jest źle, jest cholernie źle...Czy wiecie, że ja już nie mam siły na tą całą dietę ? U mnie w domu jak w każdy 11 dzień miesiąca zrobiła sobie tzw. ,,słodki dzień". Na stole w kuchni mamy właśnie naleśniki z nutellą, truskawkami, kiwi, bitą śmietaną, gorące gofry z dosłownie wszystkim, babeczki czekoladowe z cukrem pudrem, 500 g paczka Michałków w białej czekoladzie (moje ukochane), olbrzymia czekolada milka z ryżem, czekolada domowej roboty, kinder bueno, ferrero roche, żelki, ciasteczka maślane...eh. I tak zjadają miesięczny zapas słodyczy, który zebrał się w domu....A ja powiem wam, że złamałam się dziś i patrząc na to wszystko zaczęłam ryczeć normalnie....Wiem, że może wydawać się to śmieszne, ale ja od słodyczy do tej pory byłam uzależniona...Oni słodycze a ja warzywa na parze. Musiałam wyjść do swojego pokoju bo bym się złamała...Na prawdę...Wczorajszy gorący chleb na działce z masełkiem rozpływającym się na nim i dżemem czy szynką był olbrzymią pokusą...Powiedzcie mi czy drugi tydzień diety będzie cały taki ? Czy będę cały czas myślała o jedzeniu ? Nie chce tak. Czasami wolałabym objeść się jak świnia i być szczęśliwą...I nawet nie cieszy mnie dziś kolejny spadek wagi..O 2 kg...Razem jest to już 5 kg....Waga wskazuje 58 kg. To 8 kg od mojego celu. Czy wytrwam ? Sama już zwątpiłam. Kochane zróbcie coś bym tych słodyczy dziś nie zjadła.
Bilans na dziś :
ś - 3 chrupkie (60kcal) 6 plastrów zielonego ogórka (30kcal)
2 ś - moje ukochane jabłko z lidla (40kcal)
o - 300 g warzyw dla odchudzających się gotowanych na parze (66kcal)
P - 0 kcal
K - 3 chrupkie (60kcal)
Razem 256/1000 kcal.
Bez owoców i warzyw 120/1000 kcal...
Dziękuje, że jesteście.