Jeśli się postaracie będzie DZIŚ następny rozdział :*
"Single ticket"
Rozdział dwudziesty drugi
Na plaży pojawił się pijany Rick.
- Ty smarkulo. - wykrzyknął i wyszarpał mnie z objęć Jamesa.
Zaczął mną potrząsać.
- Myślałam, że się nie dowiem? Jak mogłaś?
Psujesz mi tą niezwykła chwilę! wyzywałam go w myślach.
- Jak mogłam? Niby co ja zrobiłam? Zastanów co ty mi zrobiłeś, kłamco? Wmawiałeś mi że jesteśmy rodzeństwem... - James przypatrywał mi się uważanie, a mi nie pozostało nic innego niż kontynuowanie wypowiedzi.- Świnia, łajdak.. Jak mogłeś?
- Przegiąłaś.
Na chwile zapomniałam, że on ma większą przewagę fizyczną. Wampir i te sprawy. Jednak wokół siebie miałam masę ludzi, którzy poszli by za mnie. Rick złapał mnie za łokieć i popchnął mnie na piasek. Wtedy do akcji wskoczył odważny James.
- Koleś przesadziłeś. Nie pozwolę nikomu traktować tak mojej dziewczyny. -mówił dzielnie chłopak.
Przy pomocy Tessy wstałam. Wiedziałam dobrze co czeka Jamesa jeśli zbliży się do Ricka.
- Przestań.. przestań.. proszę. - wydukałam.
Próbowałam odciągnąć chłopaka od wampira.
- James... proszę.
Po moich nieustannych prośbach wreszcie James odpuścił. Rick uciekł krzycząc:
- I tak Cię dorwę!
Uznałam zabawę skończoną. Tak piękna chwila została zniszczona przez kłamcę. Szłam w kierunku naszego namiotu i weszłam do środka. Wyjęłam z torby telefon, gdzie były nieodebrane połączenia od rodziców. Postanowiłam oddzwonić do nich i powiadomić ich o mojej obecności na plaży.
<rozmowa telefoniczna>
- Jestem na ognisku, organizowanym przez Tessę. Wzięłam namiot od nas i będę tu spać. oznajmiłam.
- Nic Ci nie zabronię. Tylko wróć cała. Dziękuję, że dzwonisz.-powiedziała czule, co mnie zaskoczyło.
- To ja kończę.
Rozłączyłam się. Nie spodziewałam się takiej reakcji mamy. Byłam pewna, że na mnie naszkodzi i będzie kazała wrócić. Co na nią tak wpłynęło? Zastanawiałam się.
Usłyszałam dźwięk otwierającej się komory. Ujrzałam przystojnego bruneta, który szczerzył się w moją stronę.
- Czubek. -zaczęłam wzywać się z nim.
Po pewnej chwili rzucił się na mnie i zaczął namiętnie całować moją szyję sprawiając mi łaskotki.
- prze...prze..przestań..- nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
Pocałunek zmienił kierunek wybrał nie docelowe miejsce, a po drodze zatrzymując się na moich piersi. Poczułam ciepły dreszczyk oraz przyjemność. Te przeżycie nie są do opisania. Zamknęłam oczy, chciałam rozkoszyć się tą chwilą. Jednak znowu pocałunek wracał na szyję. Tym razem tak łatwo nie odpuściłam. Wzięłam poduszkę w rękę i uderzyłam nią mojego partnera. Natychmiast odsunął usta od mojej szyi.
- Bolało. -powiedział z smutną minką.
- I miało.
Zaśmiałam się. Tak zaczęła się wojna na poduszki. Wokół nas było dużo piór. Położyliśmy na się plecy i ciężko oddychaliśmy.