Następny rozdział przy 20 klikach fajne ! <3
"Single ticket"
Rozdział dwudziesty pierwszy.
Lekko otworzył komorę namiotu i wepchnął mnie do środka.
- Co? - zapytała z oburzeniem.
- Denerwuję mnie to, że ciągle Zayn się do Ciebie klei. Nie podoba mi się to. - powiedział.
Zaśmiałam się.
- James& To jakiś żart? - spytałam już poważniej.
- Nie..
- Nie masz powodu, żeby być zazdrosny, misiu. - powiedziałam, tuląc się do jego torsu. Będziesz już spokojniejszy? - spytałam.
Kiwnął głową. Na moich ustach złożył lekkie muśnięcie. Wyszliśmy z namiotu, a wszystkie oczy były zwrócone na Jamesa.
- Co jest? - spytał.
Zauważyłam na jego usta, lekki kremowy kolor. Mój błyszczyk! - pomyślałam i parsknęłam śmiechem.
- Może mi ktoś to wytłumaczyć?
Dalej śmiałam się jak głupia. W końcu położyłam palec na jego usta i starałam błyszczyk. James miał pytającą minę.
- Mój błyszczyk. - uświadomiłam mu i ponownie zaśmiałam się.
Usiedliśmy na zimny piasek. Mój wzrok przykuł niesamowity zachód słońca. Słońce było koloru pomarańczowego i przebijało się przez kłębiaste chmury. Rozmawialiśmy o wszystkim. Przez moment, poczułam się szczęśliwa. Odnalazłam swoją miłość, przyjaciół. Niczego mi nie brakowało& oprócz kochających rodziców. Może wreszcie kiedyś zrozumieją, że w życiu nie liczy się tylko praca i pieniądze. Liczy się rodzina, k o c h a j ą c a się rodzina. Brakowało mi tego wszystkiego. Kochającego taty i mamy. Z moich zamyśleń przerwał mi suchy kaszel. Choroba? Teraz? Dziękuję Ci, dziękuję Panie Boże pomyślałam z lekkim sarkazmem i zaczęłam się krztusić. Na plecach poczułam uderzające pieści Jamesa.
- Już... starczy... - wydukałam.
- Nie zapowiada się to ciekawie.- rzekł poważnie James.
- Robisz się nadopiekuńczy. -stwierdziłam.
- Może to i dobrze. Bo w najbliższą okazję pójdziemy do lekarza.
Lekarz? On chyba żartuję. Nie pójdę tam.
- Nie...
- Tak, pójdziesz. Obiecałaś. - przerwał mi James.
Nie miałam wyboru.
- Charles, puść coś. - krzyknął Zayn i zaciągnął Tessę na parkiet.
Podobnie zrobili inne pary, na samym końcu poprosił mnie James.
- Zechcesz ze mną zatańczysz? - spytał i szarmancko się ukłonił.
Zaśmiałam się, podając rękę. Dołączyliśmy do bawiących się przyjaciół. James położył swoje ręce na moich biodrach, a ja zawiesiła ręce na jego szyi. Już nikt mi nie zepsuję tej chwili. Jednak grubo się myliłam.