W ramach przeprosin, z powodu krótkiej części dodaję drugą :)
"Single ticket"
Rozdział czternasty.
*rozmowa telefoniczna*
- Maja, gdzie jesteś? Wracaj do domu, musimy poważnie porozmawiać. - usłyszałam w słuchawce głos mamy.
- Wyluzuj, za chwilę będę.
- Maja, to nie są żarty. Masz natychmiast być w domu, jest godzina 23.
- Mamo, nie mam 10 lat, żebyś mówiła mi o której mam przychodzić. Wrócę kiedy będę chciała. powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Odpierz się. Nie twoje życie żebyś się wtrącała.
- Nie powinnaś tak odzywać się do własnej matki. powiedział James, kładząc rękę na moim ramieniu.
- Zostawmy temat mojej rodziny. - oznajmiłam.
- Jak chcesz.. - wycedził, wstawiając z murku.
Co ty robisz? Czemu wstajesz? A gdzie kontynuacja? Zabiję matkę, jak Boga kocham! James pochwycił mnie za rękę, nie chciałam iść, chciałam zostać tutaj. Móc na zawsze zatopić się w jego ustach. Zaparłam się rękoma o murek.
- Maja... Nie zachowuj się jak małe dziecko. - skarcił mnie James.
- Ja chcę tu zostać, na zawsze!- krzyknęłam.
James wziął mnie na barana i powoli stawiał kroki.
- Nie, no! Puść mnie! Nie jasno się wyraziłam? - zaczęłam uderzać w jego plecy.
- Dla mnie nie. Nie będziesz tu marznąc. Wrócisz do domu. - Mam doczynienia z odpowiedzialnym chłopczykiem. Boże, ratuj!
- Przypominam Ci, że ty też zwiałeś z domu i nie jesteś grzecznym chłopczykiem. - powiedziałam.- Puścisz mnie? Będę iść sama.
James postawił mnie na trawę. Zawiesiłam mu ręce na szyję i musnęłam jego usta.
- Dlaczego to robisz? - zapytał sfrustrowany.
- Co? - zapytałam niewinna.
- Ciągle mnie pociągasz, nie mogę o Tobie zapomnieć.
- To nie zapominaj. -odezwałam się.
James pocałował mnie jak nigdy dotąd. Poczułam błogość. Nic mnie nie obchodziło. Liczył się tylko on. C a ł y on. Poczułam ciepły dotyk na moich plecach. Potem ten dotyk dostawał się niżej i niżej. Aż wreszcie opadł na tyłku. Wyrwałam się z silnych objęć mojego towarzysza i ruszyłam naprzód. James podbiegł do mnie i złapał za biodra&.
- Mam ochotę z tobą potańczyć.. - szepnął mi do ucha.
- Ja też. - odwróciłam się i stanęliśmy twarzą w twarz.- Znam fajny klub, możemy się do niego wybrać.
- Chętnie. - powiedział i poszliśmy w stronę miasta.
Za klika minut staliśmy już przed wejściem do sławnego klubu. Weszliśmy łapiąc się za rękę. Usiedliśmy koło baru.
- Poproszę whisky. - krzyknęłam.
- Dwa razy !- dopowiedział James.
W miarę szybko wlali nam do szklanek wódkę.
- To zdrowie.
- Za nas! - krzyknął James, i przechyliliśmy szklankę.
- Chodźmy na parkiet. - powiedziałam i pociągnęłam jego rękę.
Po chwili seksownie tańczyliśmy. Czułam spojrzenia wszystkich gapiów na nas. Po chwili poczułam jak kręci mi się w głowie i wpadłam w ramiona mojego partnera tanecznego.
CDN (jutro)