boże. jak zimno. pogoda za oknem okropna. w pracy te 8 h szybko zleciało. pomimo zerowych chęci.
dziś z jedzeniem trochę lepiej nic słodkiego.
jestem zła na P. chciałabym żeby wybierał spedzanie czasu ze mną a nie wiecznie słuchał sie swojej matki i robił wszystko co mu karze. kosztem spotkania ze mną w weekend. czyli wychodzi że sobote i niedziele spędzę samotnie. przed lustrem. no ale przecież mam chłopaka.
co poza tym. boli mnie kręgosłup.
jak sie pieprzy to wszystko. jak zawsze.
bilans:
kromka chleba z parówką+ kanapka z dżemem jabłkowym+ kawa
kisiel
3 kanapki z dżemem
kromka chleba z parówką.
mało urozamicone menu. ale po pracy nic mi się nie chciało robić. a nie miałam nawet kiedy zakupów zrobić bo po pracy sie do domu spieszylam. moze jutro z rana podskocze do sklepu.
aktywność
100 brzuszków rano
8 h latania w pracy.
P chce sie spotkać dziś. tak widujemy sie w godzinach od 20do 6 rano i koniec dawno nie byłam z nim na żadnym spacerze we dwoje. czy nawet na głupiej kawie. czy obiadu nawet razem nie zjedliśmy. nic. kompletnie nic.
jak zwykle.
ale to ja jestem tą najgorszą.
tyle.
pa skarby :***