photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 20 PAŹDZIERNIKA 2010

6: That day part 1

Przepraszam zastój, ale w moim życiu tyle się dzieje, że nie mogę nadążyć sama ze sobą! Przyjemności w czytaniu, kochani! Notka podzielona na dwie części, part 2 pod kolejnym zdjęciem!  


Tokio Hotel  - That day

Otworzyłem powolnie powieki i podpierając się na łokciach, rozejrzałem się dookoła. Znów przygniatały mnie przejrzyste, białe ściany i, połyskujące w blasku wiosennego słońca, fotele. Mimo, że pomieszczenie, w którym właśnie wybudzałem się z nocnego letargu, było mi tak mocno znajome i znane, teraz sprawiało wrażenie daleko obcego. 8:23, Hamburg, Niemcy. "Co ja tu robię, do cholery?" - pytanie odbijało się o progi mojego umysłu i nasilało się z każdą sekundą, w której świadomość tego, że powinienem właśnie stać w jednej z tych hotelowych wind, dzięki której znalazłbym się wśród tłumu rozkrzyczanych nastolatek, była coraz mocniejsza. Usiadłem, opierając się tułowiem o mdłą ścianę. Czułem, jak puchną mi oczy i cholernie mnie pieką, co musiało być rezultatem wczorajszego, dziecinnego płaczu.

-Bill, dziękuję. Jesteś bratem, dzięki któremu moje życie nabrało maksymalnego sensu. Jesteś jedyny, Bill. Kocham Cię, stary...
-Tom, proszę Cię, wiem, że jesteś wstawiony, ale powstrzymaj to morze łez i, kurwa, nie pokazuj jakim jesteś mazgajem! Jesteś twardym facetem, bracie...

 Wspominając minioną imprezę, kończącą trasę Welcome to Humanoid City, poczułem się po prostu źle. Moje skronie pulsowały tak intensywnie, że miałem wrażenie, że ból przebije mi skórę i zacznę krwawić, że umrę, że zrzygam się na jasną, atłasową pościel i będę kląć, aż Tom nie przybiegnie z sąsiedniego pokoju i nie zacznie zwracać razem ze mną.

-Bill, widzisz tę laskę? - zapytał Georg, wskazując drinkiem na blisko stojącą blondynkę.
-To Nathalie, głupku! - parsknąłem śmiechem, wypluwając zawartość ust - wódkę zmieszaną z czymś tam - i śmiejąc się jeszcze bardziej.
-Nasza Nathalie, Bill?
-Tak, Georg, nasza Nathalie - makijażystka.
-Fajna dupa z niej, co?
-Z kogo? - spytał Andreas, który lubił pojawiać się znikąd i wtrącać się do cudzych rozmów. Oparł się o moje ramię, a ja, ledwo stojąc, chwyciłem się pobliskiego krzesła w celu utrzymania równowagi.
-Z Nathalie. - odpowiedziałem. -Cieszę się, że tu jesteś, Andreas. - dodałem, patrząc mu w jego błyszczące od alkoholu oczy.
-Jestem tu dla Ciebie, przyjacielu. - odpowiedział i poklepał mnie po ramieniu. -Nie pij już więcej, ledwo stoisz.

Nie posłuchałem go. Piłem, rzygałem, płakałem, tańczyłem (bardzo prowizorycznie z resztą) i  piłem znowu, dając ponieść się panującej wokół atmosferze.
Fakt, że koncert w Paryżu był ostatnim występem minionej trasy, doszczętnie mnie dobijał. Mimo, że nie różnił się niczym od poprzednich koncertów, był wyjątkowy. Do teraz czuję spływający po mnie pot i gorąco, ogarniające moje ciało, które mieszało się ze smutkiem i żalem, że to już koniec. Do teraz pamiętam rozmazane makijaże fanek, żegnających się z nami i zdzierających gardła, z których wydobywały się dzikie podziękowania i wyrazy miłości. Nadal czuję bębniącą we mnie perkusję i gitarowe akordy, wyraz twarzy Toma, kiedy spadł z podestu, czy minę Georga, kiedy śpiewaliśmy mu sto lat. A teraz leżę tutaj, otoczony tą pieprzoną harmonią i spokojem, ciszą, której tak bardzo potrzebowałem, a której teraz szczerze nienawidzę.

-Dobrze, że impreza odbywa się tutaj, w waszym domu, a niżeli w jakimkolwiek innym klubie. Klimat jest rzeczywiście świetny. - stwierdził David, popijając szampana z długiego, eleganckiego kieliszka. -No i Simone jest niezmiernie szczęśliwa, że jej synowie znowu z nią są.
-David, tak bardzo cieszę się, że jesteśmy już w Hamburgu... Trasa była niesamowita, ale jestem naprawdę zmęczony. Muszę odpocząć. - oznajmiłem, wzdychając głośno.
-Zobaczysz, że za kilka dni będzie brakować ci krzyków fanów i hotelowego, ohydnego jedzenia. To uzależnia, Bill.

Jost miał rację. Z tym, że nie minęły jeszcze dwie doby, a ja już tęskniłem za tym uciążliwym, przytłaczającym hałasem. Nagle poczułem, jak żołądek unosi mi się do gardła i krtani, jak ból głowy staje się coraz mocniejszy, a chęć wymiotowania przeradza się w ohydną rzeczywistość. Gwałtownie wstałem i szybkim krokiem udałem się do własnej łazienki, potykając się w między czasie o nierozpakowane jeszcze walizki. Zwróciłem część wypitego wczoraj alkoholu i usiadłem na grafitowych, chłodnych płytkach. Naprzeciw mnie wisiało lustro, które kazałem wmontować na własne życzenie - od samej podłogi aż po sufit. W chwili takiej jak te, kiedy panował we mnie istny chaos i dokuczał niewyobrażalnie ciężki kac, żałowałem, że ów lustro znajdowało się właśnie w mojej łazience. Spojrzałem z obrzydzeniem w swoje ciemne tęczówki i napuchnięte powieki, wokół których kruszył się zaschnięty tusz. Miałem na sobie tylko czarne, obcisłe bokserki, które i tak spadały z mojego kościstego tyłka, co objawiło się w drżeniu ciała, spowodowanego odczuciem zimna. Siedziałem, przyglądałem się swojej zmarnowanej mordzie, swojemu wychudzonemu ciału i czułem, że wybucham. Palić. Chce mi się palić. Mimo okropnego samopoczucia, wstałem i udałem się z powrotem do pokoju. Sięgnąłem do kieszeni leżących na fotelu spodni i wyciągnąłem paczkę papierosów. Pustą, do cholery. Bez zastanowienia poszedłem do pokoju Toma i nie krępując się, otworzyłem drzwi. Mój brat leżał na wznak na swoim dużym, orzechowym łóżku z szeroko otwartymi ustami. W pokoju było ciemno - okna zasłaniały grube, brązowe zasłony. Zawsze sądziłem, że to pomieszczenie całkowicie nie pasuje do Toma, bo, mimo bałaganu i rozrzuconych ubrań, było naprawdę eleganckie. W powietrzu unosił się smród papierosów i... damskich perfum?

-Chciałem Wam kogoś przedstawić. To córka mojej siostry, Erika. - David trzymał szczuplutką, rudowłosą dziewczynę za ramię, która zdawała się być dość speszona. -Erika zawsze była ciekawa, jacy jesteście w rzeczywistości.
-I dopiero teraz nam ją przedstawiasz? Współpracujemy od pięciu lat, David! - parsknął Tom, uśmiechając się zalotnie do dziewczyny. Przerażała mnie. Jej marchewkowa grzywka opadała na niskie czoło i delikatnie muskała kościste skronie. Jej cera była po prostu biała, kredowo-biała. Miała na sobie czarne jeansy i białą bluzkę na cienkich ramiączkach, która idealnie ujawniała jej kwadratowe łopatki i ramiona. Dziwnie było na nią patrzeć, miałem wrażenie, że dziewczyna lada chwila upadnie lub gwałtownie się złamie - wydawała się być strasznie krucha.
-Tom, ona ma jakieś szesnaście lat! - syknąłem bratu do ucha, bo wyraźnie widziałem, że próbuje najzwyczajniej ową Erikę uwieść. Georg z Gustavem chichotali ukradkiem i potajemnie szturchali się, nabijając się z Toma.
-Eriko, pokażę Ci dom. - oznajmił starszy Kaulitz i spojrzał na mnie zawistnym wzrokiem, którego nie miałem w zwyczaju oglądać. "Kolejna, którą wykorzysta", pomyślałem, spoglądając na Georga, który, nawiedzony przez Sarę, momentalnie spoważniał. Zerknąłem na Gustava i oboje wybuchnęliśmy świeżą porcją gromkiego śmiechu. 

{...}

 


 

www.diestille.photoblog.pl

 

 

Info

Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika claustrophobischeng.

Informacje o claustrophobischeng


Inni zdjęcia: Udany poniedziałek dawste:( szarooka9325... maxima24... maxima24... maxima24Osioł Boży bluebird111409 akcentovaLove damianmafiaDrogą przez las andrzej73Hejoo patusiax395