Bardzo przepraszam, ale ze względu, iż rozpoczęłam swoją edukację licealną, straciłam czas na cokolwiek. Jestem kompletnie zatracona w wirze nauki, ale próbuję się rehabilitować i nadrabiać zaległości! Notka podzielona na dwie części, part 2 pod kolejnym zdjęciem!
Tokio Hotel - Humanoid
Niezręczna sytuacja, w jakiej się znalazłem, uciążliwie mnie ograniczała. Teraz zrozumiałem, że o wiele bardziej swobodne jest rozdawanie autografów, kiedy krzyczy do mnie cały tłum fanów, a niżeli jedna osoba patrzy na mnie i milczy. Czułem się zabawnie zobowiązany jej nie olać, ale niby dlaczego miałbym przejmować się jedną z wielu? To tylko dziewczyna, której odebrało mowę na mój widok, taka, jak tysiące innych. Postanowiłem dokończyć palenie papierosa, wpatrując się w dal, ale świadomość, że nieznajoma przygląda mi się z dołu, rozpraszała mnie i nie pozwalała być spokojnym. Jedną ręką oparłem się o poręcz balkonu, a drugą zagasiłem peta, przygniatając go do balustrady, a następnie rzucając go na chodnik obok hotelu. Odwróciłem się i zamierzałem wejść z powrotem do pokoju, kiedy o moje uszy odbił się głośny, śmiały krzyk.
-Bill, poczekaj! - usłyszałem, o dziwo w języku niemieckim i gwałtownie spojrzałem w dół. Dziewczyna stała bliżej hotelu niż przed paroma chwilami, dokładnie w miejscu, gdzie leżał zgaszony przeze mnie papieros. -Porozmawiajmy, proszę! - krzyknęła ponownie. Tym razem w jej głosie wyczuć można było niepewność, pewną delikatność, której nie mogłem konkretniej określić. Byłem kompletnie zdezorientowany, w dodatku nie całkiem trzeźwy i w naprawdę dobrym humorze. Czemu nie, zawsze chciałem normalnie komunikować się z fanami, ale niestety, moja popularność nie pozwalała mi na to. Teraz mam okazję do ludzkiej, naturalnej rozmowy. Byłem o tym przekonany, bo ton z jakim krzyczała dziewczyna nie był nawet podniecony, nie był dziki, a na pewno nie szaleńczo fanatyczny. W jej głosie tkwiła nadzieja. Szczerze mówiąc, gdybym był swoim własnym fanem, również marzyłbym o spokojnej, prawdziwej dyskusji ze sobą.
-Już schodzę. - odpowiedziałem jej, sam się sobie dziwiąc, bo nie do końca wiedziałem, czy moje ówczesne zachowanie jest słuszne. Wszedłem do pokoju, po kilku sekundach znajdowałem się już na korytarzu - na którym wyraźnie słuchać było gadkę Toma o jego seksapilu i reakcję Gustava, polegającą na wybuchu głośnego, perfidnego śmiechu - a minutę później wychodziłem z windy na parterze. Minąłem portiera, do którego posłałem znaczący uśmiech. Ten kiwnął tylko głową i również znaczącą się uśmiechnął. Na parterze panowała kompletna cisza. Na dużym, pozłacanym zegarze, wiszącym nad nieczynną recepcją, widniała godzina wpół do pierwszej, co tłumaczyło brak jakiegokolwiek hałasu, czy choćby odgłosu ludzkich kroków. Szedłem pewnie w kierunku oszklonych drzwi, przez które zauważyłem zarysy poznanej przed chwilą postaci. Stała nieruchomo i głęboko się we mnie wpatrywała. Kiedy chwyciłem za, podobnie do zegara, pozłacaną klamkę, cofnęła się pospiesznie o jakieś pół metra i jeszcze szerzej otwarła swoje przerażone oczy. Nie rozumiałem jej strachu.
-Nie bój się. - wykrztusiłem i wyciągnąłem rękę w jej stronę. -Jestem Bill. - palnąłem, a ona uśmiechnęła się lekko i autentycznie spojrzała na mnie jak na idiotę. Fakt, przedstawiając się, zrobiłem z siebie idiotę. Mogłem dodać jeszcze, że śpiewam w takim niemieckim zespole, który nazywa się Tokio Hotel, że jestem ohydnie bogaty, że nie mam przy sobie pisaka i nie złożę na jej piersiach autografu, że jestem egoistą, samolubem, ale mimo wszystko, jestem bardzo pociągający. Na pewno nie wiedziała o żadnej z tych rzeczy. Nie, ja wcale nie ironizuję. W każdym bądź razie, dziewczyna zbliżyła się nieśmiało i podała mi swoją dłoń, ściskając przy tym moją tak mocno, że odczułem lekki ból w moich kościstych palcach. Chciałem przyjrzeć się jej twarzy, ale ona usilnie zasłaniała ją pod gęstymi kosmykami, długich, ciemnych, nie mogłem spostrzec jakiego koloru dokładnie, włosów. Była niewiele niższa ode mnie, miała na sobie jasny płaszcz, sięgający do połowy ud i obcisłe, jasne dżinsy, uwydatniające jej niesamowicie szczupłe łydki. Na jej malutkich stopach spoczywały jasnoróżowe pantofelki o masywnym fasonie, które zdobiła olbrzymia, atłasowa róża, znajdująca się na czubkach czółenek butów. Po chwili doszło do mnie, że przez kilkanaście ostatnich sekund owa dziewczyna została przeze mnie bezczelnie oceniona, a ja sam, nic nie mówiąc, wpatrywałem się w jej stopy.
-Dzisiejszy koncert był jednym z najcudowniejszych. - wyszeptała, puszczając moją rękę i dając mi przy tym kojące odczucie ulgi. Podniosła powoli głowę i odgarnęła kilka kosmyków włosów opadających na jej twarz.
-Dziękuję. W imieniu zespołu również. - przyjąłem komplement, przyglądając się jej wyraziście trójkątnej twarzy. Hotelowe, uliczne oświetlenie nie sprzyjało ocenie jej oczu - nie widziałem ich dokładnego koloru, ale dostrzegałem ich kształt: były idealnymi, dużymi elipsami. Miała drobny, spiczasty nos i małe, układające się w kreskę usta, które nie do końca współgrały z resztą części twarzy. Była specyficzna. Nie była pociągająca, aczkolwiek brzydka też nie. Może trochę tajemnicza, ale... nie, to niewłaściwe słowo. Magiczna? Wykluczone. Po prostu była posiadaczką seksownych łydek, nic więcej.
-Jeżdżę za Wami całą trasę i w końcu udało mi się osiągnąć cel. - powiedziała dumnie, jakby chciała mi zaimponować. Uroczo.
-Za każdym razem stoisz pod hotelami i czekasz, aż wyjdę zapalić?
-Nie, nie za każdym. - odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko, ukazując przy tym oślepiająco białe uzębienie. Nie patrzyła mi w oczy, mówiąc. Jej onieśmielenie było bardzo wyczuwalne, co trochę mnie rozśmieszało. -I nie koniecznie zawsze czekam na Ciebie. - dodała arogancko, delikatnie mnie zaskakując. Najwidoczniej oswoiła się ze swoim obecnym położeniem i powoli nabierała pewności siebie. Wziąłem oddech, aby skomentować jej stwierdzenie, ale ciemnowłosa mnie ubiegła. -Kochasz to, prawda? - spytała, zerkając ukradkiem na hotel.
-Jeśli chodzi o nocowanie w hotelach, to nie, tego nie da się pokochać. - powiedziałem, również rzucając okiem na budynek stojący za mną. Jedną z nielicznych, pozytywnych i pocieszających rzeczy w ekskluzywnych hotelach było to, że recepcjonistki to często młode, nadmiernie atrakcyjne kobiety, z którymi mogę bezkarnie flirtować, ale tego wiedzieć nie musiała.
-Miałam na myśli pieniądze, dziewczyny, luksus, o jakim... - wymieniała dziewczyna, ale bezczelnie jej przerwałem.
-Nie kocham pieniędzy ani luksusu, to tylko efekty tego, co robię. Nie zależy mi na tym w tak dużym stopniu, jak na przykład... - tym razem to ona przerwała mi. Przypomniała mi o Gustavie, który czynił podobnie, tak, jak dzisiejszego wieczoru w momencie mojego wywodu o miłości fanek. Nienawidziłem tego.
-Bill, jesteś do tego stworzony. - zauważyła, a ja czułem się przez nią poniżony i porównany do człowieka zmaterializowanego, którym być może pod jakimś tam względem jestem, ale wrażenie, że zostałem właśnie obrażony, pobudziło we mnie nutkę arogancji.
-Jestem stworzony do muzyki, nie do sławy. - odburknąłem, wyciągając papierosa z odszukanej wcześniej w pokoju paczki. Utopiłem dłoń w kieszeni popielatych dżinsów, które miałem na sobie, w celu odnalezienia czegoś, czym mógłbym podpalić tytoń, ale nadaremnie.
-Proszę. - powiedziała lakonicznie dziewczyna, podając mi srebrną, elegancką zapalniczkę. Uśmiech na jej twarzy wyraźnie zblakł.
-Palisz? - zapytałem, wyciągając w jej stronę paczkę miętowych papierosów.
-Nie. - rzuciła obużonym tonem. Trochę zastanowiła mnie jej odpowiedź, bo niepalący zwykle nie noszą przy sobie zapalniczki. -Ty też nie powinieneś. - pouczyła mnie w chwili, kiedy wykonałem pierwsze zaciągnięcie się tytoniem. Delikatnie mówiąc, zaczęła być irytująca.
-Tak, jak narkomani nie powinni ćpać, a nasi menadżerowie okradać nas z naszych godnie zarobionych pieniędzy. Ludzie nie powinni robić różnych rzeczy. - mówiłem, puszczając słowa w przestrzeń wraz z wypuszczanym z płuc dymem. Moje zdenerwowanie nasilało się za każdym razem, kiedy mój wzrok spotkał się uporczywie wpatrującymi się we mnie oczami dziewczyny, która najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy, że nie jestem osobą cierpliwą. -Ty nie powinnaś dawać mi takich wskazówek, a ja nie powinienem tu stać. - dopowiedziałem, rzuciłem niedopalonego papierosa na ziemię, przydepnąłem go, odwróciłem się gwałtownie i udałem się do wnętrza hotelu, zostawiając nieznajomą samą w nanteskim centrum.
{...}
www.diestille.photoblog.pl
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika claustrophobischeng.
Inni zdjęcia: Udany poniedziałek dawste:( szarooka9325... maxima24... maxima24... maxima24Osioł Boży bluebird111409 akcentovaLove damianmafiaDrogą przez las andrzej73Hejoo patusiax395