Dzisiaj w dwóch częściach, gdyż notka wyszła dość długa. Part 1 pod poprzednim zdjęciem!
{...}
Złożyłem swój autograf na dole kartki i czytałem napisane zdania w kółko, jakieś sześć razy. Fakt, moja odpowiedź była niespójna i nawet chaotyczna, ale stuprocentowo szczera. Złożyłem kartkę papieru na pół, spisałem na mniejszej karteczce adres odbiorcy i wydusiłem numer do Olafa.
-Zaraz będę. - oznajmił bez jakichkolwiek przeszkód. Właśnie to w nim lubiłem, był na moje każde skinienie. Nigdy nie pytał, o nic nie dociekał. Po prostu przyjeżdżał. Przed wyjściem krzyknąłem tylko do Toma, że jadę z Olafem do miasta, aon nawet nie zareagował. Leżał na rudej kanapie w salonie, obżerał sięchipsami cebulowymi i wpatrywał się w ekran telewizora.
-Witam Cię, Bill. Dokąd jedziemy? -spytał kierowca. Zawsze robił to w taki sam sposób, rutynowo.
-Na pocztę. - odpowiedziałem krótko.
Siedziałem z tyłu, gdyż tylko z tyłu szyby były przyciemniane, a nie miałem większej ochoty oglądać podniecenia ludzi przez okna auta na przednim siedzeniu. Zauważyłem w lusterku, że Olaf zdziwił się lekko, ale jak to zwykle bywało - po prostu milczał. Poczta znajdowała się całkiem niedaleko naszego domu, chociaż nawet o tym nie wiedziałem. Nic nie wiedziałem o okolicach naszego domu, nigdy się po nich jakoś specjalnie nie włóczyłem. Wczorajsza noc była ewentualnym wyjątkiem. Jednak te spokojniejsze dzielnice Hamburga były mi zupełnie obce. Ja sam czułem się tu jeszcze zupełnie obcy.
-Wysiadasz i załatwiasz sprawę sam, czy mam zrobić to za Ciebie? - zapytał kierowca.
-Raz: nie wyjdę z budynku poczty cały, nawet nie wiem, czy będę w stanie do niego wejść; dwa: brak makijażu na mojej twarzy i nieułożone włosy zmuszają mnie do nieopuszczania tegoż to auta. - odpowiedziałem bardzo poważnie, co najwyraźniej wydało mu się zabawne, bo uśmiechnął się lekko, podnosząc lewy kącik ust. -Tutaj masz list, który wyślesz na ten adres. - podałem Olafowi obie kartki, a on spojrzał na mnie znacząco. Wiem, że chciał zadać jakieś niemające sensu pytanie, ale powstrzymał się, wziął głębszy oddech i opuścił samochód. Moje oczy podążyły za jego masywną sylwetką, która widziana od tyłu wydawała się jeszcze bardziej potężna. Spuściłem wzrok i wpatrywałem się we własne kolana. Rzeczywiście byłem zbyt chudy. Znowu zacząłem dzień tylko od kawy, a nie jak być powinno, od zdrowego, pożywnego śniadania. Nieważne. I tak wszyscy wmówią mi anoreksję albo inne świństwo, przed czym nie mogę się kompletnie obronić, bo moja sylwetka naprawdę wygląda na chorą. Wyciągnąłem papierosy z kieszeni płaszcza i zapaliłem jednego, otwierając przy tym lekko okno. Czasami wydawało mi się, że oprócz paczki fajek nie potrzebuję niczego. Lubiłem palić. Wiem, że wrażenie uspokojenia się podczas wciągania dymu nikotynowego jest całkiem złudne. Aczkolwiek moje życie przypominało jedno wielkie złudzenie, fatamorganę, nierealność, więc odprężanie się poprzez palenie było błahostką w porównaniu do mojej egzystencji. Momentami sam sobie wydawałem się nieprawdziwy. Mogę wszystko. Jak mam to wykorzystać?
-Wszystko załatwione. Gdzie teraz? -zapytał Olaf, wchodząc do samochodu. Byłem tak pogłębiony w swoich myślach, że musiałem odczekać jakieś sześć sekund, żeby ułożyć odpowiedź.
-Do KFC na pożywne, zdrowe śniadanie. -odpowiedziałem z przekonaniem.
www.diestille.photoblog.pl