photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 25 SIERPNIA 2012

rozdział czwarty

To co zobaczyłam było dla mnie czymś nie do pomyślenia. Bartek i narkotyki? Nigdy w życiu, a jednak.

-Bartek? co ty robisz?-podeszłam do niego i zaczełam się wydzierać.

-Jak to co? Znalazłem coś nowego fajnego, tak jak ty te swoje baleciki, co?-powiedział kpiącym głosem.

-To nie jest śmieszne!-powiedziałam zdenerwowanym głosem.

-Nie? A dla mnie tak-powiedział oburzony-Byłem dzisiaj po ciebie, na początku nikogo nie zastałem, a potem twoja mama powiedziała, że poszłaś do jakiś tancerzyków sobie potańczyć. -ciągnął.-No dobra jeszcze to przeboleje, ale dzwoniłem do ciebie chyba z 50 razy,a ty nawet nie odebrałaś. Jesteśmy przyjaciółmi, tak? To czemu do cholery nie odebrałaś tego głupiego telefonu? Czemu?-wydarł się na mnie.

Nie wiedziałam co powiedzieć poprostu się rozpłakałam i wyszłam. Nie gonił mnie, nie miał pewnie nawet siły, ale kiedyś by to zrobił. Ten jeden dzień, a tak bardzo go zmienił. Ale co mu przeszkadzało to, że poszłam? Nie zrozumiałam go. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Kiedyś obiecywaliśmy sobie, że jeżeli któreś z nas zacznie coś nowego to drugie będzie go wspierać. A teraz co? Weszłam do domu, nawet nie miałam siły zdjemować butów.

-Jak było?-zapytała mama.

-Fajnie-odpowiedziałam na odczepnego i poszłam do pokoju.

Rzuciłam się od razu na łóżko i zaczęłam ryczeć. Nie mogłam tego wgl ogarnąć. Bartek bierze takie świństwo?! Nie nie mogłam tego pojąć, to było coś co przerasta moje myśli. I to wszystko przeze mnie. Zachciało mi się tańczyć. Może powinnam to olać i znowu prowadzić moją monotonie i chodzić codziennie rano po pieczywo skate park osiedle i dom. Może tak by było lepiej. Nagle z moich myśli wybudził mnie telefon.

-Halo?-odezwałam się.

-Cześć.-usłyszałam znajomy głos.

-Patryk? Skąd masz mój numer telefonu?-zapytałam zdziwionym głosem.

-Od Kamila. Wyjdziesz?

-No nie wiem. Nie mam teraz najlepszego humoru-odparłam.

-No, ale przecież nie zostawisz mnie samego przed twoim domem.-zaśmiał się

Szybko wyiegłam na balkon.

-Oszalałeś?-uśmiechnęłam się.

-Może i tak. To co? Idziesz ze mną potańczyć?-zrobił tą swoją minę, która nie pozwoliła mi odmówić.

-No dobra, daj mi chwilkę.

Szybko założyłam na siebie jakąs bluzę i wybiegłam z domu.

-Idę się przejść.

-Gdzie sie wybierasz? Tak sama?

-Nie. Chłopak, z którym tańczę przyszedł i zaprosił mnie na spacer.

-Dobra to idź, ale nie wracaj późno.

Wyszłam otworzyłam bramkę i nie widziałam nigdzie Patryka. Rozglądnęłam się w około i nikogo nie było. Poszłam trochę dalej. Serce zaczęło mi mocniej bić, nie wiedziałam co się dzieję. Jeszcze przed chwila tu był. Szłam dalej, było coraz ciemniej, a ja bałam się coraz bardziej. Nagle zobaczyłam, że na chodniku ktoś leży.

-Patryk? Patryk? Co ci się stało?-krzyknęłam.

-Jakiś chłopak podbiegł z kolegami, no i zaczęli mnie szarpać, ja uciekałem, a tu mnie dopadli.-powiedział.

-O boże! Możesz wstać? 

-Tak mogę.

Pomogłam mu wstać.

-Chodź może pójdziemy do mnie. Nie będziemy przecież tak tu siedzieć, jak jesteś cały obolały.

-Skoro nalegasz-uśmiechnął się.

-A wiesz kto to był?-zapytałam się.

-Nie wiem ciemno był. Ale dwóch było trochę niższych ode mnie, a jeden takiego wzrostu jak ty.

-O boże

Moje najgorsze myśli się sprawdziły. To był Bartek z Aleksem i Piotrkiem.

-Coś się stało?-zapytał Patryk.

-Nie nic nic, chodźmy.

Weszliśmy do domu.

-Mamo, my jednak przyszliśmy, bo na polu zrobiło się zimno. -skłamałam.-To jest Patryk.

-Dzieńdobry-przywitał się Patryk.

-Dzieńsobry-powiedzieli rodzice.

-To my idziemy na górę-pociągnęłam Patryka.

Wprowadziłam go do pokoju.

-Usiądź sobie-pokazałam palcem na łóżko.-Napijesz się czegoś?

-Nie dzięki-usiadł na łóżku.

-A teraz opowiedz mi wszystko jak to się stało.

-No to tak. Zadzwoniłem do Ciebie no i zaraz po tym zobaczyłem trzech gości idących w moim kierunku. Na początku nic sobie z tego nie zrobiłem. Ale nagle zaczęli mnie zaczepiać. To poszłem trochę dalej. Potem zaczęli mnie kopać targać i rzucili na ziemię i mocniej kopali. Gdy zobaczyli, że już zwijam się z bólu to poszli. Przynam trochę to udawałem, żeby szybciej poszli.

-Dobrze, że nic groźniejszego się nie stało. Oprócz tego siniaka na twarzy nie masz nic więcej?

-Nie nic więcej, trochę mnie brzuch boli, ale to tyle.

Chwilę się mu przyglądałam. Jego piwne oczy pięknie się mieniły w świetle.

-Czemu mi się tak przyglądasz?-uśmiechnął się.

-Tak jakoś wyszło-zaśmiałam się

Usiadłam koło niego i zaczęliśmy rozmawiać o naszym życiu, o przyszłości. Powiedział mi, że próbował dostać się do liceum aktorskiego, ale go nie przyjęli i tak wylądował w jakimś liceum, które do niczego nie ejst mu potrzebne. No tak, jeszcze nawet nic o nim nie opowiedziałam. Ma on niecałe 18 lat. Chodzi do prywatnego liceum niedaleko mojej nowej szkoły. Jego rodzice sa bogaci i nie zwracaja zbytnio sobie nim głowy. Jest bardzo samodzielny, praktycznie od gimnazjum wychowywał się sam. Rodzice cały czas gdzieś jeździli na ważne spotkania biznesowe, a nim się nie przejmowali. Zostawiali mu tylko kase i jechali. 

-Ja chyba będe szedł-popatrzył na zegarek.

-Nie!-krzyknęłam.-To znaczy, nie pozwolę ci wracać samemu o tej porze, tym bardziej po tym co się stało. Mamy tutaj dodatkowy pokój dla gości, tak cie przenocujemy-uśmiechnęłam się-A ciuchami się nie przejmuj. Mamy pełno bluzek. Moi kuzyni zawsze soć zostawiają jak przyjeżdżają.

-Ale nie trzeb..-nie pozwoliłam mu dokończyć.

-Nie odzywaj się, wiem lepiej-zaśmiałam się.

 

 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika ciezkojestlatwozyc.