To co zobaczyłam było dla mnie czymś nie do pomyślenia. Bartek i narkotyki? Nigdy w życiu, a jednak.
-Bartek? co ty robisz?-podeszłam do niego i zaczełam się wydzierać.
-Jak to co? Znalazłem coś nowego fajnego, tak jak ty te swoje baleciki, co?-powiedział kpiącym głosem.
-To nie jest śmieszne!-powiedziałam zdenerwowanym głosem.
-Nie? A dla mnie tak-powiedział oburzony-Byłem dzisiaj po ciebie, na początku nikogo nie zastałem, a potem twoja mama powiedziała, że poszłaś do jakiś tancerzyków sobie potańczyć. -ciągnął.-No dobra jeszcze to przeboleje, ale dzwoniłem do ciebie chyba z 50 razy,a ty nawet nie odebrałaś. Jesteśmy przyjaciółmi, tak? To czemu do cholery nie odebrałaś tego głupiego telefonu? Czemu?-wydarł się na mnie.
Nie wiedziałam co powiedzieć poprostu się rozpłakałam i wyszłam. Nie gonił mnie, nie miał pewnie nawet siły, ale kiedyś by to zrobił. Ten jeden dzień, a tak bardzo go zmienił. Ale co mu przeszkadzało to, że poszłam? Nie zrozumiałam go. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Kiedyś obiecywaliśmy sobie, że jeżeli któreś z nas zacznie coś nowego to drugie będzie go wspierać. A teraz co? Weszłam do domu, nawet nie miałam siły zdjemować butów.
-Jak było?-zapytała mama.
-Fajnie-odpowiedziałam na odczepnego i poszłam do pokoju.
Rzuciłam się od razu na łóżko i zaczęłam ryczeć. Nie mogłam tego wgl ogarnąć. Bartek bierze takie świństwo?! Nie nie mogłam tego pojąć, to było coś co przerasta moje myśli. I to wszystko przeze mnie. Zachciało mi się tańczyć. Może powinnam to olać i znowu prowadzić moją monotonie i chodzić codziennie rano po pieczywo skate park osiedle i dom. Może tak by było lepiej. Nagle z moich myśli wybudził mnie telefon.
-Halo?-odezwałam się.
-Cześć.-usłyszałam znajomy głos.
-Patryk? Skąd masz mój numer telefonu?-zapytałam zdziwionym głosem.
-Od Kamila. Wyjdziesz?
-No nie wiem. Nie mam teraz najlepszego humoru-odparłam.
-No, ale przecież nie zostawisz mnie samego przed twoim domem.-zaśmiał się
Szybko wyiegłam na balkon.
-Oszalałeś?-uśmiechnęłam się.
-Może i tak. To co? Idziesz ze mną potańczyć?-zrobił tą swoją minę, która nie pozwoliła mi odmówić.
-No dobra, daj mi chwilkę.
Szybko założyłam na siebie jakąs bluzę i wybiegłam z domu.
-Idę się przejść.
-Gdzie sie wybierasz? Tak sama?
-Nie. Chłopak, z którym tańczę przyszedł i zaprosił mnie na spacer.
-Dobra to idź, ale nie wracaj późno.
Wyszłam otworzyłam bramkę i nie widziałam nigdzie Patryka. Rozglądnęłam się w około i nikogo nie było. Poszłam trochę dalej. Serce zaczęło mi mocniej bić, nie wiedziałam co się dzieję. Jeszcze przed chwila tu był. Szłam dalej, było coraz ciemniej, a ja bałam się coraz bardziej. Nagle zobaczyłam, że na chodniku ktoś leży.
-Patryk? Patryk? Co ci się stało?-krzyknęłam.
-Jakiś chłopak podbiegł z kolegami, no i zaczęli mnie szarpać, ja uciekałem, a tu mnie dopadli.-powiedział.
-O boże! Możesz wstać?
-Tak mogę.
Pomogłam mu wstać.
-Chodź może pójdziemy do mnie. Nie będziemy przecież tak tu siedzieć, jak jesteś cały obolały.
-Skoro nalegasz-uśmiechnął się.
-A wiesz kto to był?-zapytałam się.
-Nie wiem ciemno był. Ale dwóch było trochę niższych ode mnie, a jeden takiego wzrostu jak ty.
-O boże
Moje najgorsze myśli się sprawdziły. To był Bartek z Aleksem i Piotrkiem.
-Coś się stało?-zapytał Patryk.
-Nie nic nic, chodźmy.
Weszliśmy do domu.
-Mamo, my jednak przyszliśmy, bo na polu zrobiło się zimno. -skłamałam.-To jest Patryk.
-Dzieńdobry-przywitał się Patryk.
-Dzieńsobry-powiedzieli rodzice.
-To my idziemy na górę-pociągnęłam Patryka.
Wprowadziłam go do pokoju.
-Usiądź sobie-pokazałam palcem na łóżko.-Napijesz się czegoś?
-Nie dzięki-usiadł na łóżku.
-A teraz opowiedz mi wszystko jak to się stało.
-No to tak. Zadzwoniłem do Ciebie no i zaraz po tym zobaczyłem trzech gości idących w moim kierunku. Na początku nic sobie z tego nie zrobiłem. Ale nagle zaczęli mnie zaczepiać. To poszłem trochę dalej. Potem zaczęli mnie kopać targać i rzucili na ziemię i mocniej kopali. Gdy zobaczyli, że już zwijam się z bólu to poszli. Przynam trochę to udawałem, żeby szybciej poszli.
-Dobrze, że nic groźniejszego się nie stało. Oprócz tego siniaka na twarzy nie masz nic więcej?
-Nie nic więcej, trochę mnie brzuch boli, ale to tyle.
Chwilę się mu przyglądałam. Jego piwne oczy pięknie się mieniły w świetle.
-Czemu mi się tak przyglądasz?-uśmiechnął się.
-Tak jakoś wyszło-zaśmiałam się
Usiadłam koło niego i zaczęliśmy rozmawiać o naszym życiu, o przyszłości. Powiedział mi, że próbował dostać się do liceum aktorskiego, ale go nie przyjęli i tak wylądował w jakimś liceum, które do niczego nie ejst mu potrzebne. No tak, jeszcze nawet nic o nim nie opowiedziałam. Ma on niecałe 18 lat. Chodzi do prywatnego liceum niedaleko mojej nowej szkoły. Jego rodzice sa bogaci i nie zwracaja zbytnio sobie nim głowy. Jest bardzo samodzielny, praktycznie od gimnazjum wychowywał się sam. Rodzice cały czas gdzieś jeździli na ważne spotkania biznesowe, a nim się nie przejmowali. Zostawiali mu tylko kase i jechali.
-Ja chyba będe szedł-popatrzył na zegarek.
-Nie!-krzyknęłam.-To znaczy, nie pozwolę ci wracać samemu o tej porze, tym bardziej po tym co się stało. Mamy tutaj dodatkowy pokój dla gości, tak cie przenocujemy-uśmiechnęłam się-A ciuchami się nie przejmuj. Mamy pełno bluzek. Moi kuzyni zawsze soć zostawiają jak przyjeżdżają.
-Ale nie trzeb..-nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Nie odzywaj się, wiem lepiej-zaśmiałam się.
Inni zdjęcia: Piernik tezawszezleZamiast słoneczka bo go brak :) halinam2016 usinskaI po majówce . patusiax395Rvk mac89pa:) dorcia27001463 akcentova:) dorcia2700486 mzmzmzKrólewski. ezekh114