b e y o u r s e l f 

34 tygodnie... tylko 34 tygodnie.

nie mogę uwierzyć, że czas tak ucieka...

suknia wybrana, w marcu ściąganie miary, a ja uziemiona bez możliwości jakiegokolwiek ruchu...

no cóż :) przyjdzie styczeń i trzeba będzie ostro wziąć się do roboty.

SZPITAL... matko nienawidzę tego tematu... bardzo przykry czas, mocno stresujący...
Pielęgniarki minęły się z zawodem... ja wiem, że one mają 50 innych pacjentów, ale chociaż trochę empatii wypadało by mieć...

3 wkłucia na wenflon - żaden nie mógł wejść, bańki na ręce, siniaki...
żadna z pielęgniarek nie pomoże Ci dojść do toalety... czekaj całą noc na rehabilitanta...

dzień po operacji skacz na jednej nodze do zabiegowego bo przecież tak trudno podjechać wózkiem... (dodam że upociłam się przy tym jak świnia, bo leżałam w ostatniej sali...)

takich historyjek mam jeszcze kilka... ale nie chcę nawet tego wspominać... najważniejsze dla mnie, że operacja się udała, a ja za 5 tygodni będę mogła stanąć na nogę... miejmy nadzieję - wrócę do normalnego życia :)

Co u mnie? na prawdę (powtórzę się) cieszę się z tego, że już tak niewiele zostało do ślubu <3 nie całe 8 miesięcy ... przecież było 1000 dni.
Fakt zbliżającej się sesji, nachodzącej na przygotowania ślubne ( wiem, że jest odwrotnie :D ) bardzo psuje mi plany, ale przecież zawsze jest cośtakiego jak urlop dziekański :D

Wybieranie zaproszeń, decyzje koloru, kupno butów, biżuterii, bielizmy, welonu, miara sukni,  zapraszanie gości. no i temat top 1. ODCHUDZANIE :-D  :-D  :-D  (HAHHAHAHA)

ciekawe jak mi pójdzie...

a tym czasem idę nadrobić Wasze blogi <3