Siedzę sama, nie mam co robić, więc w końcu zmobilizuje się do napisania notki. Mam spore zaległości, bo ostatnia notka była ponad miesiąc temu. Zleciał mi ten czas niesamowicie. Zaliczyłam kilka spotkań z Adzinką, mnostwo czasu spędzonego z Cipcią i kręcenie się na stopa.
Zdjęcie z dni głogowa. Przezabawny dzień. Od 10 rano byłam w polkowicach, bo miałam przeslać Krzysiowi hajsik, ale zapomniałam, że przecież wszystkie banki w sobote zamknięte, wróciłam do domu, zrobiłam co miałam zrobić i o 13 znów do polkowic. Hahahha byłam pierwszy raz w życiu z ojcem w lumpie:D. Dobre doświadczenie, zaowocowało nową parą spodni i nową bluzą. Miałam problem ze zdobyciem narządów, więc dogadałam się z Adą, że mam już iść na Guzice. W połowie lasu uznałam, że mi za gorąco. Staje, ściągam słuchawki, bluze, odwracam się i jedzie rowerem Irek ze Szczurkiem.
Irek zapytał czy idę do nich i namówił, żeby mnie podwieźć. Wsiadłam z wielkim trudem na siodełko Szczurka. Jejku jak ja tam sztywno siedziałam, jakbym miała kija w tyłku. Całą droge spięta i na niewygodnym siodełku wbijającym się w tyłek. Jak zsiadłam z roweru to nie potrafiłam chodzić i byłam bardziej zmęczona, niż jakbym przeszła tą drogę na pieszo. Posiedziałam chwile u Adzinki, która była w rozpaczy, bo nie wiedziała jak się ubrać:D. Gdy już zdecydowała zebrałyśmy się na zakupy do Irka. Później na stopa z przesiadką w Trzebczu do Polkowic. W Polkowicach za tesco i na stopa do głogowa. 3 Cipy z Sobina po jakimś czasie przyszły łapać też stopa na dni gło. Jakiś samochód, w którym siedziało 4 gości im się zatrzymał. Chwile później stanął nam jakiś koleś, który jechał sam do gdańska i wysadził w głogowie tam gdzie chciałysmy. Pieszy trip by dojść na osiedle piastowe. W środku drogi zjadłyśmy przystawki. Doczłapałyśmy się do punktu docelowego. Usiadłyśmy za kiblami i czekałyśmy na Nat. Gdy przyszła postanowiłyśmy iść pić. Do inter i misja robienia zakupów. Nat kubiła połówkę żubrówki, bo liczyła na gruby melanż:D. Poszłyśmy tam gdzie chlałam 2 lata temu z Górczakiem i kiedyś chyba z Łysym i zaczeło padać. Usiadłyśmy sobie na kurteczce z Adą z parasolką i poczułyśmy w pełni dobro dnia. Przyszedł chłopak Nat i po jakimś czasie postanowiłyśmy iść pod scene. Przed wejściem uznałyśmy, że nie będziemy ryzykowały wnoszenia wódki, więc ciągle niezdecydowana Adzinka zasugerowała, że idziemy chlać. Hahhaha poszłyśmy koło jakiegoś drzewa, przy którym Ada miotała się jak szatan:D. Hhahaha jak to Nat później dowaliła "od dziś nie powinno się mówić "miota nim jak szatan", tylko "miota nim jak Adzinką" XD. Po wypiciu kilku łyków przede wszystkim tymbarka zebrałyśmy się, żeby iść do toalety. Hahahahaha, ale Adzinka tam miała pizde xD. Takiej jej nie widziałam:D. Po misji w toalecie zebrałyśmy się, żeby iść zapalić. Po dość długim łażeniu między blokami w końcu usiadłyśmy na schodkach ze zdjęcia. Posiedziałyśmy do jakoś do 20 i zebrałyśmy się z Adą, żeby już powoli wracać do polkowic. Znów misja w toalecie, gdzie nie ogarniałam stania w męskiej i tego, że weszłyśmy do kibla we dwie:D. Hahahhaha ja sikam, a Adzinka się przebiera<3. Po udanej misji trip do wylotu głogowa. Świetnie nam się szło, bo napierdzielałyśmy jak katarynki. Tylko wybił nas z rytmu gościu po drodze swoją namolnością, bo chciał nas namówić na jakąś impreze. Gdy dotarłyśmy by łapać stopa, znów się przypałętał i marudził. Zabrał nas jakiś busik, w którym Ada przeżyła euforię. Posiedziałyśmy w Polkowicach do 23 przy kościele zielonoświątkowców, po prostu siedząc i patrząc jak jakiś gościu rzyga pod drzewo, bo go koledzy na pogotowie przyieźli i nie doszli tam. Później miałam tripa do domu. Ależ się wymęczyłam od połowy drogi. Za cięzko. Po powrocie jak najwięcej odpoczynku, bo w niedziele do zielonej. Po 19 byłam już w Czerwieńsku i do 21.40 jakoś czekanie na Cipcie. O 22 jakoś powtórzenie z dnia wcześniejszego. Hahhaha byłam w tym dniu jak Adzinka wcześniej, jaka ja śmieszna musiałam być jak się klapłam na kanapie gdy Krzysiek rozmawiał z Pauliną:D. Pogadanie, wymęczenie, by w poniedziałek w końcu wypocząć za dwa dni.