Klaczka przeszła metamorfozę- taka już zostanie, jest nasza :) To może opowieść?
Adrianna&Basic Rosemary
Znowu dziś towarzyszyło mi słońce, ale z upływem czasu niebo chmurzyło się bardziej i bardziej. Poranek szybko minął, a słoneczne lśnienie razem z nim. Właściwie dziś chciałam wrócić wcześniej do domu, zatrzymała mnie rozmowa z blond kolegą.
Właściwie nie słuchałam treści. Mówił chyba o uczuciach, bo bardzo ciężko było mu złożyć zdania. Gdzieś tam zgubił czasowni, to przyspieszał, to znów zwalniał.. to było śmieszne. Właściwie treść pominęłam już na samym początku, teraz jednak zgubiłam również styl pzrekazywania inforamcji. Patrzyłam przez chwilę na jego usta, składały się równo, ze starannością, miały taki przyjemny dla oka kształt. Mocno zarysowana żuchwa, którą u niego uwielbiałam, sprawiała, że wydawał mi się jeszcze atrakcyjniejszy. Miał ładny, przejrzysty uśmiech. Lubiłam też jego oczy, spojrzenie, którym mnie obdarowywał oraz jaśniutkie włosy, które świetnie pasowały do jego urody. Jest jeszcze kilka innych rzeczy o których lepiej nie wspominać. Kłopoty miałam dopiero, gdy skończyłam mu się przyglądać, a spostrzegłam, że chyba oczekuje odpowiedzi. Było możliwym, że zauważył moją koncentrację nie na tym, co trzeba. Zrobił jedną z tych min, które źle mi się kojarzą i zaczął się zbliżać. Chciał mnie przytulić. O, jego ramiona też lubię, ale nie. Odsunęłam się zrywnie tak, że objął powietrze. Zbyłam go krótkim "muszę iść" i stwierdzam, że to lekarstwo na każdego- nawet nie próbował wymuszać, żebym z nim porozmawiała.
Z irytacją już wrzucałam rzeczy do samochodu. Wzięłam kilka czapraków do prania, to znów owijki, żeby podszyć rzepy.. poczułam jak ktoś lekko dotyka mojej nogi. Już się zarumieniłam, lekko zdenerwowałam, odwróciłam i... To ta Mała! Delikatnie, jakby pytająco chciała przeszkodzić mi w tym, czym się zajmuję. Uśmiechnęłam się najserdeczniej jak mogłam i zaczęłeśmy rozmawiać. Już na wstępie dziewczynka przedstwaiła mi się i przeprosiła, że nie zrobiła tego ubiegłego razu. Rozmawiałyśmy tak długo, a ja wciąż w zdumieniu słuchałam o czym mówi.
Poczułam pierwsze kropelki chłodnego deszczu,jednak to nie zaskoczyło mnie wcale. Sama już nie wiem czy dlatego, że dziś znowu Adrianna do mnie przyszła czy dlatego, że chmury wisiały nad nami cały dzień. Zaprosiłam ją do siodlarni, zaparzyłam herbatkę. Oddałam jej też swoją kanapkę (to w dużej mierze opisuje moją sympatię do niej- kanapka to już nie taka błahostka). Zjadła ją bardzo szybko, ale gdy tylko mogła zalewała mnie potokiem słów. Mówiła o sobie i swojej rodzinie, mówiła dużo. W oczach widziała jakieś rozmarzenie, iskry, które pojawiają się przy niezwyczajnych opowieściach. Musiała ich bardzo kochać..
To była pora jej powrotu, ściemniało się. Zaproponowałam, że ją podwiozę, lecz ta powiedziała, że to zaniepokoiło by rodziców. Zrozumiałam, przecież i ja jeszcze jakiś czas temu byłam otoczona ich troskliwą oraz trochę przewrażliwioną opieką. Na odchodne, nie zastanawiając się wcale, spytałam czy nie chciałaby u nas jeździć. Wtedy Ada powiedziała, że będzie przychodziła w każdą sobotę, żeby chociaż pomóc. Kolejny raz mnie zaskoczyła, bo powiedziała, że uczyła się jazdy konnej. Zdążyłam powiedzieć tylko jakieś jedno drobne słówko uznania. Chciałam powiedzieć więcej, lecz Młoda urwała mi to objęciem, bardzo krótkim i kolejną ucieczką.
Dziękuję też wszystkim za pomoc, to akurat z pozy, którą znalazłam sama wcześniej, jakiś familijny posepack, ale Wasm dziękuję bardzo. A i jeszcze powiem, że na tym zdjęciu to fbl akurat bardzo zniszczył dwie godziny mojej pracu. Na przedostatnim to było najmniej odczuwalne, ale tu- to aż mi przykro!