Lubię ich razem, zaraz opowiadanie, a jeszcze wspomnę, że zdjęcia nie chciało mi się obrabiać. Jestem tu już jakiś czas (pierwszy raz dałam się poznać w grudniu, trzydziestego, 2012 roku) i tak fatalnej atmosfery jeszcze tu nie było. Ludzie mają do siebie żal o prawie wszystko, nie ma serdeczności ani szacunku. Nie mówię o wszytskich, ale obserwacja tego jak nasza Internetowa społeczność się stacza sprawia mi przykrość. Oczywiście teraz powiecie coś w stylu- jak Ci się nie podoba to idź. Tylko, że ja to wciąż lubię, bo wciąż są osoby do których chcę wracać. Co do tych innych osób to chciałabym, żeby pamiętały o jednym. Otóż konie są pikselowe, ale ludzie nie.
Adam&Dusty Pearl
Dziś pierwszy raz tak bardzo poczułam jesień. Ona idzie spokojnym krokiem, nie śpieszy się, a tam gdzie była zostawiła pozłocone liście drzew. U nas na ujeżdżalni jeszcze jej nie było, ale zielenią już zgaszoną chwalą się drzewa. Tylko jeszcze brzoza gdzieś tam przebija jaskrawością, reszta jest już zmęczona.
Zmęczona byłam i ja, gdy obudziłam się wcześnie rano (jak za szkolnych czasów) i nie mogłam ani na chwilę zasnąć. Wzięłam lustrzankę, zmieniłam obiektyw. Spakowałam się na szybko. Wrzuciłam na siebie grubszy sweterek, jakieś spodnie. Szybciej niż zdążyłam zgłodnieć zjadłam siadanie, później kilka minut w łazience, a dalej już siedziałam w samochodzie i zjeżdżałam z podjazdu.
Mijałam smutne domy, chyba jeszcze smutniejszych sąsiadów. Z nieba zaczął się sączyć nasilający deszcz, drzewa kołysały się z wiatrem. Zdałam sobie sprawę z tego, że zanim się wszyscy obejrzymy będziemy jeździć na hali. Tak bardzo tego nie lubię.
Zaparkowałam, zauważyłam czerwony rower i jeszcze niechętniej wyszłam z ciepłego auta. Kropelki deszczu na twarzy i włosy roztargane przez wicherek. Złocista pora roku aż za namiętnie nie chce bym o niej zampomniała. Dziś nie miałam na kogo wsiąść. Jedna siwa ma przerwę po dobrych galopach, a druga była werkowana i trzeba poczekać.
W stajni pusto. Konie w boksach. Otworzyłam ten od Carmine i usiadłam na świeżo wymienionej ściółce. Klacz wcale niedyskretnie przeszukała każdy skrawek mojego ubrania. Dokładności mogliby pozazdrościć jej najlepsi architekci. Gdy skończyła nie byłam już ciekawa, oddała się wybieraniu lepszych źdźbeł siana. Nie wiem jak długo siedziałam z nią i myślałam o .. wszystkim. Coś, na szczęście mnie z tego wyrwało. A właściwie ktoś- mój blond przyjaciel przyszedł na trening.
Nie wyszłam mu na przeciw, miałam nadzieję, że się nie zorientuje. Krzyknął na całą stajnię "hej" i już wiedziałam dwie rzeczy. Pierwsza- nie udało się, druga- zorientował się po samochodzie, o którym zapomniałam. Zawsze, gdy żyję czymś innym moja bystrość na tym cierpi. Tera już nie miałam wyjścia. Odpowiedziałam po chwili, założyłam klaczy kantar, przypięłam uwiąz i wyszłam z nią na łąkę. Siedziałam tam chwilę, a właściwie do czasu, gdy zauważyłam, że Adam idzie na plac. Zostawiłam Siwą Panią na rzecz robienia zdjęć o które, na marginesie, nikt nie prosił.
Szybkim krokiem mknęłam w stronę maneżu, para już stępowała. Znalazłam się przy płocie, gdy mój przyjaciel mnie spostrzegł chwilę zawiecił na mnie wzrok uśmechnął się, a ja podniosłam aparat, by wiedział, że o to chodzi. Przytaknął z jakąś śmieszną radością, więc i ja też trochę rozchmurzyłam oblicze.
Ich praca była miła dla oka. Pearl skupiała się na każdym poleceniu, a w zasadzie prośbie, bo Adam miał w zwyczaju obchodzić się z koniem jak z najdelikatniejszą istotką. Jego Siwa pewnie czuła się jak prawdziwa dama, gdy ją prowadził. Dobrze, tu się trochę rozmarzyłam. Dziś nie zwracałam uwagi na poprawność dosiadu, pomoce i aktywność konia. Dziś patrzyłam przez obiektyw i to było wspaniałe. Nie myślałam o niczym poważnym, tylko sercem byłam zanurzona w jej pięknym ruchu.