Tak, stajenny nie pracuje, stajenny foci z ukrycia. Na zdjęciu ja z Adamem w dość.. niecodziennej kombinacji (wyjaśnię to niżej) oraz Blue Almound.
I znowu porcja literek :)
I dziś czas było ruszyć trochę Siwego. Chodził przeważnie w ujeżdżeniu, ale dziś postawnowiliśmy trochę odbiec od rutyny.
Z takimi planami poszłam po ogiera na łąkę. Gdy tylko weszłam na padok konie uniosły głowy. Spokojnie, żaden do mnie nie przygalopował, ani nawet nie przyszedł. To było raczej skontrolowanie na jakiego nieszczęśnika padło tym razem. Almound szedł ze mną spokojnie, krok w krok. Później skomponowałam dla niego sprzęt i zaczęliśmy się czyścić. A takiej jasnej maści kopyciaczki uwielbiają nałożyć na siebie trawo-błotnistą panierkę. Doczyścić go było ciężko i pochłonęło wiele czasu. Na szczęście nie miałam powodów do stresu- tylko stajnia w planach.
Pracochłonne szczotkowanie przyniosło efekty, bo gdy tylko pojawiliśmy się na maneżu, usłyszeliśmy miłe słowa od Adama, który właśnie zawitał w stajni i chyba chciał się nam przyglądać. Tym razem nie miałam nic przeciwko, choć wolę jeździć bez widowni. Czułam, że może mi się przydać, na przykład by stawiać przeszkody.
Byliśmy już po rozgrzewce, tej rozluźniającej. Ostatnie okrążenie w galopie. Zorientowałam się, że mój koń jakby wrósł w ziemię! Nagle do ciemnego piasku ujeżdżalni zrobiło mi się tak blisko.. a Blue Almound nie należy do karzełków. Z osłupienia wyrwał mnie sam Siwy, który właśnie przewracał się na prawy bok. Nie miałam wyjścia, choć wydawało mi się, że wszytsko płynie 3 razy wolniej niż przed chwilą, wiedziałam- mam ułamek momentu na decyzję. Ześlizgnęłam się. Przez krótki czas leżałam. Przypomniałam sobie o koniu. Otworzyłam oczy. Tam był już Adam, który obejrzał jego nogi, a teraz przyglądał się mi. Podnosiłam się , na uginających się łokciach, powoli wstawałam. Gdy tylko złapałam pion ( o ile na czterech kończynach, jak pies, można mówić o jakimś pionie) zaczęłam się śmiać. On też, zresztą znał mnie długo i wiedział, że tak uchodzi ze mnie stres. Spojrzeliśmy na siebie, teraz patrzył już inaczej, jakby spojrzeniem chciał powiedzieć coś bardzo ważnego. Nie powiedział nic, zbliżył się i pocałował mnie. Poczułam jak jego usta delikatnie bawią się moimi, czułam jak delikatnie kończyła się nasza wieloletnia przyjaźń.
A tak w ogóle to chciałabym, żebyście zwróciły uwagę na oczy, bo te od wpisu ze skaczącą w crosie Siwą rysuję sama. A no i z dzisiejszej obróbki jestem zadowolona, a jak Wam się podoba? Z kopytakim trochę walczyłam, ale za to grzywę i ogon robiło mi się bardzo dobrze :)