Uwielbiam obecny stan.
Wprawdzie jestem bogatsza o pare ilogramów i zostałam ochrzczona 'kluską', ale szczególnie mnie to nie obeszło jeśli mam być szczera.
Gdy dziś rano otworzyłam oczy, pomyslałam, że nic mi nie brakuje.
Jest tak nawet mimo tego, że umyślnie odpuściłam pare tematów, które nigdyś widniały w moich oczach jako priorytetowe.
Zrozumiałam, że nie da sie zadowolić wszystkich i jeśli coś jest naprawde to nigdy nie ginie.
Biorąc głeboki wdech, gramoląc sie z łóżka w moim pokoju, w którym zapach prania koliduje z dymem papierosowym i rozgladajac dookoła na już nie tak senny Brochów, pełen najlepszej pogody na świecie, pomyślałam o tym ile decyzji kosztowało mnie to, żeby było tak jak jest teraz.
Nie żałuje niczego.
W głowie mam przeswiadczenie, że może już być tylko lepiej.
Bo tak na dobrą sprawe codziennie mentalnie budzi mnie i kładzie spać coś czego mimo wrodzonej elokwencji nie umiem nawet nazwać...
odwiedzmy razem niebo...
http://www.youtube.com/watch?v=JefvKnKLNdU