nie ma to jak patrzeć na konia/pod konia. jestem w tym miszczem ;d.
ale przynajmniej moja pięta jest okey ;).
a dziś wsiadłam ponownie na munsztuku. na początku trochę padało więc zastanawiałam się czy jest sens wsiadać,ale na szczęście przestało.
koń trochę gorzej niż ostatnio,ale jakiejś tam tragedii nie było. ale no była napalona zleksza.
kłus,galop,dwa skoki. taka zwyczajna jazda. później wsiadł Łosiu i dostał propozycję nie do odrzucenia. otóż miał zebrać mojego konia najpierw w stępie a następnie w kłusie co oczywiście wydało się niemożliwe.
nooo i mega szoczek. mój koń zebrany w kłusie! na początku niezbyt chciała odpuścić,ale udało się.
wsiadłam ja i to samo! no ja nie ogarniam możliwości mojego konia. całe życie chodziła na luźnej wodzy,nikt nigdy nic od niej nie wymagał,ma cement w pysku i zero hamulców a tu taka niespodzianka ;P. kiedy przyjechała do buczka byłam pewna że będziemy jeździć tylko w takie luźne tereny,nie wierzyłam iż takie coś jak zebranie będzie wgl możliwe w stępie a co dopiero w kłusie!
niesamowicie mnie dziś zaskoczyła! żałuję iż nie miałam aparatu.
no i oczywiście to w pełni zasługa Łosia,za co mu niesamowice dziękuję!
do konia jutro na 14 jak dobrze pójdzie,a jak gorzej to na 16 ;P.
teraz już będzie tylko lepiej ;).