na Grymasie.
z dziś :).
by Łochu, aparatem Roberta :D.
a więc przedwczoraj byłyśmy rano w terenie, po południu na lonżowniku. koń zdecydowanie na NIE. strasznie rozleniwiona, niechętna. ogólnie i teren i ziemia na minus.
wczoraj byliśmy w terenie tylko z rana. było troszeczkę lepiej, ale bez szału. po galopku - bo udało nam się zagalopować Sara się troszku ogarnęła i nareszcie zaczęła iść do przodu! także no byłam właściwie zadowolona. nie lubię jak koń się tak jakoś przesadnie ociąga.
a dzisiaj postanowiłam pojechać na Grymasie. koń trochę stał, a ja nie zdążyłam go wylonżować, więc się trochę obawiałam. na pierwszym polu grupowy spłoch. takiego wiatru to nie było dawno! drzewa strasznie się uginały. konie bały się naprawdę wszystkiego. ALE udało nam się dojechać do domu bez żadnej gleby, co wszystkich bardzo cieszy ;D.
nawet udało nam się zagalopować na jednej drodze. samo zagalopowanie troszkę kiepsko, gdyż Grymas spiął się jak spinka i kombinował coś z zadem, ale sam galop przyjemny :).
nie mam pojęcia kogo wziąć po południu. chyba zrobię Sarze dzień wolnego i znowu ruszę Grymasa.