takie tam z różowym floo <3.
wczoraj byłam u konia. chciałam pojeździć na kantarze,na oklep na padoku,ale ogólnie to nie pykła nam ta jazda. bolały mnie mięśnie brzucha, których nie mam. więc no troszkę pokłusowałam,zagalopowałam na prostej i git. stwierdziłam, że wykorzystam owy czas na przypomnienie ukłonów. najpierw ze mną na grzbiecie,następnie z ziemi. oczywiście nie dygnęła by gdyby nie moja siora,która kiedy to ja siedziałam na Sarze kusiła mojego konia chlebem. później to już się sama kłaniała,bo myślała, że mam chleb xd. śmieszna jest.
chciałam mojemu koniursowi wygolić serducho na dupie,ale zbytnio nie mam przyrządów,a nożyczkami to obstawiam, że mi nie wyjdzie xd.
a teraz idę się pouczyć z fizy,bo jestem pewna iż jutro bd pisać szmatę.