photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 MAJA 2012

Uwielbiam wracać nocą autobusem. Czas mimo pokonywania w ekspresowym tempie odległości z punktu A do B wlecze się niemiłosiernie co pozwala mi na filozofowanie i uciekanie w znane mi zakamarki moich miliardów neuronów. Informacje biegną niczym Usain Bolt po torze, mkną przed siebie jak szalone, nie oglądając się za siebie nawet na chwilkę.A ja rozglądam się po bokach i widzę stalowe, sterczące na swojej jednej nodze jak Strach w polu kukurydzianym- uliczne lampy.

To właśnie one, które stoją tam i ówdzie od lat,  mijają mnie i żegnają kiwając swoimi rozjarzonymi głowami, ściągając z siebie stalowe kapelusze , odsłaniają skrawki pomarańczowego światła jak gdyby pozdrawiały mnie dodając przy tym: "Do zobaczenia jutro młody człowieku". Zmęczone blaskiem pulsującym tak jednostajnie oczy wędrują troche niżej. Spoglądam na jezdnię, a tam linie płyną niczym łódka Charona na rzece  Styks. Asfalt nieco popękany jęczy, gdy koło wsadzi swoją oponę jak małe dziecko palec w otwartą ranę...

I czuję w sobie wtedy nienaganny spokój, nie burzy mi go nawet banda gówniarzy przekrzykująca się nawzajem, wyciskająca z trudem z siebie każde ze słów. Często są one tak gorzkie, wręcz kwaśne jak świeża cytryna, której soku używa się do skroplenia galartu podczas świąt wielkanocnych.

Na początku maja, gdy życie wokół usychało, ponieważ temperatury były cholernie wysokie jak na standarty polskie, wychodząc z autobusu, pierwszą rzeczą, której dokonywałem było... zamknięcie oczu i wzięcie głebokiego wdechu. i stałem tak przez chwilę upajając się tym wieczorem. Po kilku minutach, a może były to sekudny, często na moim ciele wyskoczyła gdzieniegdzie kropla potu, oznajmiając mi jak duszno i ciepło jest wewnątrz mnie samego. I chciałem tak trwać, znajdując się nieopodal przystanku, nie zważając na czas tkany systeamatycznie jakby robiła to pajęcza mama wraz ze swymi dziećmi. Niekiedy posuwałem się nieco dalej na znajomy mi krawężnik i siadałem ciężko na rozgrzany dniem słonecznym kawałek betonu. Po jakimś czasie zdawałem sobie wówczas sprawę, że ktoś na mnie patrzy. Dokładnie wiedziałem, kim mogła być ta osoba, postać znana nam z wielu opowieści, wierszy, filmów, bajek. To on, przyjaciel nocy, nasz jedyny satelita- Pan Księżyc. I śmiała się jego pobrużdżona bliznami kraterowymi twarz do mnie, a ja po prostu mu ten uśmiech odwzajemniałem. Bo tak trzeba.... Bo tak należałoby zaczynać i kończyć każdy dzień.... Szczerym uśmiechem...

 

 

 

 

Komentarze

voodoosuperstar :)
14/05/2012 18:23:50

Informacje o cannapopawi


Inni użytkownicy: bizghomissremarkable1asia0211winstzawodowybarbariaanpapierowemiastorafalpaczescocorabelll16l16


Inni zdjęcia: Globalne ocieplenie. ezekh114Eksplikacja. ezekh114Czyż nie piękny? purpleblaackja patkigdja patkigd... maxima24... maxima24... maxima24Lake quenPEŁNIA ROBACZEGO KSIĘŻYCA xavekittyx