Coś się wyczerpało. Chyba energia, całkowicie. Czy życie maturzysty naprawdę jest aż tak beznadziejne? Mam wrażenie, że pomógłby mi tylko worek bokserski, na którym mogłabym się wyżyć, wyrzucić całą frustrację, złość i stres. Moja domniemana wewnętrzna siła okazała się niczym. Wystarczył jeden moment, mała nadzieja i wszystko odwróciło się o 180 stopni , doprowadzając mnie nie tylko do smutku, ale wręcz obłędu. Wiem, że jako kobieta i jako ja sama układam w swojej głowie dziwne scenariusze, czasami nierealne, które nie mają racji bytu, ale zawsze jest jakiś bodziec, który to powoduje. Tylko czy za każdym razem musi kończyć się na wyolbrzymionej rzeczywistości w mojej głowie? Najwyraźniej tak. Ale fajnie się z wami gada.
55 dni to ostatecznego starcia. Tak, wiem, że będę tęsknić.