Wróciłam, siedzę już w domu, pod kołdrą i zastanawiam się co teraz.
Nie wierze że to wszystko tak szybko mineło, było najlepiej, tak bardzo bosko że znowu płaczę jak o tym myśle...
To jest zupełnie coś innego, coś czego nie przeżyje się w swoim kraju, nawet jeśli nie wiadomo co się działo to jest zupełnie inny świat... Jak sen.
Przed samym wyjazdem nie chciałam jechać, ale gdy już byłam na lotnisku to wszystko szybko się zmieniło. Przyjechała cała ekipa ze Szwecji.
Dorota, Emilia, Jaro, Santiago, Maks, Lola no i moja Wiki. Tak, było nas w sumie 10, ale w tym 2 małych dzieci więc było spoko.
Już na lotnisku pierwsze zamieszanie, ZAPOMNIELI ZABRAĆ WALIZKI LOLKI Z DOMU. Pozderki, dość duża akcja bo Santi już się awanturował. Jakoś ten problem rozwiązali i poszliśmy biegiem do samolotu. Siedziałam z rodzicami było spoczko. Już w Dubaiu ogarnełam się z Wiki i zaczeliśmy zwiedzać, a raczej hmm... biegać po lotnisku i się ganiać jak Ninja ;p Zjedliśmy, zrobiliśmy rozróbe w barze i poszliśmy na następny samolot.
NEXT STATION BANGKOK!
Wylądowaliśmy około godziny 12 w południe, patrzymy przez okna a tam słońce świeciło tak mocno że aż .. MASAKRA.
Wzieślismy walizki i poszliśmy na taxi. W trakcie drogi do hotelu hm... Przeżyłam szok gdy zobaczyłam jak oni jeżdzą, to jakaś masakra, wszyscy sie na siebie pchają, motorki są wszędzie ale to tak WSZEDZIE WSZEDZIE... SERIO. Dojechaliśmy do hotelu i poszłam z Wiki do pokoju, lekki chill, troche się ogarneliśmy, ubraliśmy shorty i bluzeczki i razem z Santi, i moimi rodzicami pojechaliśmy na zakupy. Sklep był..... Zajebisty. Po 3 godzinach wróćiłam z przepiękną torebką CocoChanel. PRAWIDZIWĄ. Nie wierze. Dziękuje mamo i tato :*
Wieczorkiem poszliśmy coś zjeść do restauracji, i jedliśmy liście :D zajebiste były, hahahha serio mniam.
Po tym wszystkim jeszcze szybki trip do 7eleven po jakieś piciu itp i z Wiki do hotelu do łóżeczka, siedzieliśmy chyba do 2 w nocy, a ja wstałam o 5 bo nie mogłam się przestawić czasowo, jak każde z nas. Hahaha. Ten dzień był super. Był naprawdę super.