Poczucie, że to nie jest TO miejsce i to nie są CI ludzie. I że nie w TEN sposób - nie uszczęśliwię się (choć pewnie zmarszczki wokół moich oczu mówią coś innego). Trzeba inaczej, gdzie indziej, z kimś innym. Trzeba kwitnąć, po to jest życie. Nie wstrzymywać się, i nie bać. Choć - o ironio - za każdym razem, gdy już się zdaje, że COŚ, to trzeba się sromotnie potknąć na własnych obliczeniach, ułudach, pragnieniach... Wszystko jest tylko jedną wielką wypadkową pomyłek, zboczeń z kursu, każda uniesiona brew, podpieranie czoła na ręce. Ja ze swojej strony... nic, kolejny raz maluję paznokcie, przecież jestem przyzwyczajona. Nie jestem tylko przyzwyczajona ogłaszać swojego wszechszczęścia. Jakbym nie miała prawa, jakby ktoś mógł zabić mnie, gdyby mnie obśmiał.
Romantycy Lekkich Obyczajów - Ziemia planeta ludzi
:)
"od ciebie chcę szczęście, więc szczęście mi daj"...