Chyba zrozumiałem dlaczego praktycznie nic tutaj nie piszę... Nie mam czasu na spokojnie sie zastanawiać ostatnimi czasy... Ale dzisiaj, po obejrzeniu 'życie jako początek umierania' i fochu ukochanej stwierdziłem że to jest właśnie ten wieczór...
Od czego by tu zacząć... Może od przyczyny braku czasu na swobodną kontemplacje. ;] Przyczyna w sumie dość prosta - zmiana miejsca zamieszkania, pracy i całego życia o 180stopni. Ciągły bieg i stres w pracy, ciągły kontakt z ludzmi i nie można spokojnie paląc fajke zastanowić się gdzie jestem i co się dzieje... A co się dzieje? W zasadzie nic wielkiego... Praca - dom - praca - dom - Kalisz - szkoła - Wro - Praca - dom...
Praca.
I dobrze i źle... Wyrabiam się powoli... Samodzielne trasy... Frajda związana z tym... Ale i zmęczenie z pracy po 12-14h... Niby nie jest źle... Ale coś mnie w tej pracy irytuje.
Dom
Mieszkanie w 4ke ma swoje plusy i minusy... Zawsze kontakt z rówieśnikami i nie ma tej ponórej nicości jak na 3go Maja... Ale i irytacja na postępowanie współlokatorów... Z grubsza nie jest źle...
Szkoła
pfff... Matura... 100dniówka... Ja nadal do tego nie dorosłem...
Kalisz
Uwielbiam radość Heli po powrocie do domu... Ostatnio menda się nie obudziła jak wszedłem do pokoju... Gniła na fotelu, dopiero gdy poczuła zapach to obudziła się i lekkie ździwienie - a później szał radości. ;] Kochany pies... Brakuje mi tu tego małego ryjca...
Magik
Jest zajebiście. Co prawda teraz śpi obrażona na mnie, ale i tak jest fajnie... ;] W sumie nigdy nie byłem tak zadowolony z bycia z kimś. Warto było drążyć temat. ;]
Zawsze gardziłem Eską i tylko utwierdzam się w tym przekonaniu. Nie nadaje się na długie słuchanie podczas jazdy... po jakiś 10h słuchania podczas trasy stwierdzam, że piosenki i programy powtarzają się co 1h... o.0 prawie jak reklamy w TV... Odmóżdżanie poziom hard...