photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 29 LIPCA 2015

Latami szukał chłodu, który komponowałby się z żarem jego serca. Jego popękane stopy z każdym stąpnięciem przyjmowały na siebie żar kolejnych kroków, a spojrzenie wysuszone tęsknotą rozmywało mu zachwianą linię horyzontu. Oczy pozostawały puste, bez żadnego koloru, a wszelkie stworzenie omijało jego ciało, gdyż od jednego dotyku można było się boleśnie sparzyć. Plecy miał pozbawione naskórka, przykrywała je jedynie zaschnięta warstwa wyciekającej ropy. Bezwiednym krokiem okrążał znany sobie teren w poszukiwaniu spokoju dawnych zimnych dni. Nie był w stanie owinąć pamięcią jakiegokolwiek momentu swojej egzystencji spoza nieustannej tułaczki. Po kolejnej bezowocnej podróży wrócił do swego arche by odpocząć przed następnym mozolnym dniem. Oparł swe poranione plecy o zimną płytę, lecz zamiast ukojenia czuł jedynie jak świeże rany świetnie przylegają do granitowego podłoża. Umysł jego zyskiwał na świadomości, a z wyschniętych dotąd oczodołów wymykały się wtenczas słone strumyki tworzące kontrastujące koryta na pokrytej kurzem i piachem twarzy. Oczy, dotąd pozostające bez wyrazu, nabierały blasku i szkląc się odbijały obraz księżycowej tarczy. Imię oraz cyfry z płyty wkradały się do jego myśli by nieustannie o sobie przypominać podczas gdy kropiący z nieba deszcz wyparowywał w kontakcie z rozżarzonym ciałem tworząc wokół niego parującą aurę. Zaciskane z bezsilności pięści pozostawiały w kłębie dłoni krwawiące rany wbijanych paznokci. Wyczerpanie zmorzyło go do tego stopnia, iż usnął. Jego sen pomimo braku nocnych mar nie należał do spokojnych. Rażące promienie wschodzącego słońca lądujące na jego twarzy rozklejały mu powieki zwiastując nadejście kolejnego z niezliczonych dni. Oderwał plecy od mroźnego nagrobka zostawiając na nim świeże strupy i podniósł się by z ropiejącą raną przemierzać znany sobie szlak. Oczy wygasały, świadomość zanikała a obolałe stopy prowadziły go w rozmytą dal w poszukiwaniu upragnionego chłodu.