Gdybym mogła móc i chciała chcieć coś zmienić, to życzyłabym sobie by ludzie brali odpowiedzialność za swoje słowa. By mieli szacunek, by pamiętali, by liczyli się. Gdybym mogła chcieć, to chciałabym spokoju i równowagi. Pewnego rodzaju ostoi, przystani, kryjówki. Ale tylko na chwilę i w zupełnym cieple z uśmiechem na twarzy i pachnącym powietrzem. Takim, żeby się czuło, że się żyje i że się jest. Przecież mogę. I chcę. Czy w Wielką Noc nadzieja jednostek również zmartwychwstaje? Jeśli tak, to na te święta życzę sobie by to, co siedzi głęboko we mnie, w ośrodku marzeń i celów, wyszło i zmaterializowało się, zaś mieszkańcy ośrodków lękowych niech wylezą i spłoną w świetle dnia, bo na razie wypełzają tylko w nocy. Tchórze.