Idą święta.
Wszyscy na kilka dni ze zwykłych chamów,
zamienią się w ludzi...
Grunt, że chociaż na moment, nie?
Wszyscy będą w religijnej ekstazie,
będziemy śpiewac kolędy,
dzielic sie opłatkiem, po całym roku
szemrania za plecami i nagle osobiste życzenia
" a żebyś zdechł!", zamienią się
w tradycyjne "zdrowia, szczęścia itd itd...".
Nie wiem, w którym momencie życia straciłem przyjemnośc
czerpania radości z tej taniej ludzkiej szopki.
Karp, choinka, "Kevin sam w domu" po raz 254698,
światełka mrugające,
od których można dostac epilepsji...
to wszystko jakoś przycmiło, to co naprawde istotne.
A może tak ma właśnie byc?
Nie wiem.
Wiem, że żadne święta, żadna choinka,
ani żaden karp nie wpłynie na człowieka,
by ten zmienił swoje życie.
I nie... nie mówie tutaj do nikogo wprost.
Mówię to przede wszystkim do siebie,
żeby nie było "że się kogoś czepiam".
A co do przyziemnych spraw too...
nadal nie mam pomysłu
na coś "satyryczno - obyczajowego"...
koniec.
http://www.youtube.com/watch?v=FmnDXRJ7btE
Użytkownik blackmailer14
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.