Ale ten czas zap... ucieka.
Pomijając tempo w jakim minął ten tydzień na pewno nie był to dobry czas... ale trzeba patrzeć optymistycznie - czekają mnie same dobre rzeczy;P [...tylko kiedy]
Czemu?
Bo wszystko co mogło pójść, źle, zjebać się... już za mną.
Z grubsza od tak banalnych rzeczy, że zjedzono mi końcówkę ciasta od którego chciałem zacząć jeden z dni, przez dwa oblane egzaminy, spotkania do których nie doszło, wyjazdy które legły w gruzach kończąc na tym, że obiekt mojej miłości, jedyna na której mogłem polegać - zawiodła... i to akurat jak jechałem z uroczą modelką na sesję:( ...a już z utęsknieniem czekałem na nasza rocznicę... i dopiero w poniedziałek dowiem się co z tym silnikiem, do tego czasu plastikowy produkt samochodopodobny mamusi...:/
Na plus można chyba jedynie zapisać pewną 'popijawę', nocne rozmowy na gg i półtorej sesji... półtorej bo wczorajsza była nadzwyczaj udana, przynajmniej w moim odczuciu a dzisiejsza to to pół - niby wszystko zajebiście ale jednak przy obróbce tło sprawiło masę trudności i efekt końcowy trochę się rozmija z zamierzonym.
Perspektywy na najbliższe dni takie, że aż zazdrości się snu zimowego u niektórych zwierząt... od poniedziałku zajęcia, dowiem się jak dużo trzeba dołożyć do ukochanego auta i dwie ostatnie okazje do zaliczenia egzaminów... yeah, a doba ma tylko 24h.