Już wieczorem miałem na kolanach swoją kochaną. Nie byłem zły, bo gdy chodzi o przyjaciół też jestem gotów do największych poświęceń. Mieliśmy iść dzięki Margaret na romantczną kolację. Cieszyłem się ,że stała się dla mnie milsza i nie traktowała mnie jak śmiecia. Jak na samym początku znajomości. Sam nie byłem lepszy, do teraz nie słucham jej jak cokolwiek do mnie mówi. Siedzieliśmy tak z Sarą. A ja wiedziałem,że teraz albo nigdy.
- Skarbie mam pytanie do Ciebie, no może prośbę.
- O co chodzi ?
- Myślałem nad tym bardzo długo.
- No mów, a nie przeciągasz
- Kocham Cię, na prawdę, nigdy tak się nie czułem.
- Też Cię kocham.
- Zamieszkasz ze mną? Margaret też może. Proszę.