Justin pokiwał głową i usiadł na łóżko. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do mamy. Dzwoniłam, ale nie odebrała 'Pewnie nie ma czasu, ma klientów'. Nie wiem, czy wspominałam, moja mama jest stomatologiem, a tato był szefem w dwóch restauracjach. Odłożyłam telefon i usiadłam na kolana mojego chłopaka okrakiem, objęłam jego szyję rękoma i zaczęłam go całować. Tak bardzo się za nim stęskniłam, jesteśmy razem długo, ale przez ten jego wypadek nie wydawało się długo. Przez te rozmyślenia nie zauważyłam, że leże na Justinie. Całowaliśmy się namiętnie, nasze języki tańczyły. Do pokoju wpadł mój brat.
- Puka się ! - od razu zareagowałam
- Chuj z pukaniem. - odpowiedział
- Co się stało ? Wyrażaj się ! - wstałam z Justina
- Mama miała wypadek wracając do domu.
- Co ? Jak kto ? - wytrzeszczyłam oczy, serce mi prawie stanęło, nie mogłam uwierzyć
- Jedziemy do szpitala. - Justin myślał rozsądnie
Wzięłam kurtkę, nałożyłam baleriny we troje wybiegliśmy z domu, wsiedliśmy do auta Justina i pojechaliśmy do szpitala, w którym była. Po 20 minutach dojechaliśmy, wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do szpitala.po podłączana, obok niej było dużo maszyn. Podeszłam bliżej, zły spływały mi po policzkach, nogi uginały się pod moim ciężarem. Potem pamiętałam tylko jak Justin mnie łapie.
*Godzinę później*
Obudziłam się w szpitalu, raziło mnie słońce. Obok mnie siedział Justin.
- Hej. - powiedziałam ochrypniętym głosem i go szturchnęłam
- Hej Skarbie. Jak się czujesz? - pocałował mnie w czoło
- Lepiej, ale nie jest dobrze. - usiadłam na brzegu łóżka szpitalnego i nałożyłam buty
- Chodźmy do Twojej mamy, jest tam Kacper i Twój tata. - Justin podał mi rękę i wróciliśmy do sali, gdzie leżała mama. Weszłam do sali.
- Cześć tato. - podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam, a łzy spływały mi po policzkach
- Wszystko będzie dobrze córeczko. - ucałował moje czoło
- Wiem tato.
Usiadłam obok mamy, obok mnie usiadł Justin, położyłam głowę na jego kolanach. Bawił się moimi włosami, ja wpatrywałam się w mamę i w mojego chłopaka, który cały czas przy mnie był. Nawet nie wiem, kiedy zrobiła się 21.45.
- Kochanie wracamy do domu ? - zapytał mnie Jus
- Niech będzie. - odparłam obojętnie
- Córeczko ja jeszcze zostanę. - wstałam z krzesła
- Dobrze. Pa. - pożegnałam się z tatem i wyszłam z sali z Justinem
----------------------------------
Przepraszam, że to tak długo trwało. ZAPRASZAM ---> http://some-dreams-are-destroying-life.blogspot.com/