Łatwiej pisze się o emocjach skrajnych niż o emocjach codziennych. Skrajna przestałam być, od kiedy skończyłam okres dojrzewania. Teraz to nawet grzechy są stałe, jak bezsilność. Pogodzona z losem, otulona codziennością. Nie ma już o co bić piany. Zaakceptowanie przychodzi z pierwszymi zielonymi drzewami. I słońcem, które się nie kończy. Wtedy już wszystko jedno. Patrzę zachwycona na świat, który mnie otacza, zachłannie chłonąc, jakby był mój i dla mnie. Piękna jednak nie chce się zatrzymać dla siebie. A gdy nie ma nikogo obok&
Łatwiej się pisze o emocjach skrajnych niż o emocjach codziennych. A ja już nie tłukę talerzy, ani nie płaczę po nocach. Czasem tylko dreszcz nieprzyjemny. Z pragnienia. Ale nikt wtedy nie tuli. Idę więc spać, a kartka pozostaje czysta. Bo świat mimo wszystko jest piękny, a w słońcu dreszcze nie istnieją.