"kiedy umrę kochaniegdy się ze słońcem rozstanęi będę długim przedmiotem raczej smutnymczy mnie wtedy przygarnieszramionami ogarnieszi naprawisz co popsuł los okrutnyczęsto myślę o tobieczęsto piszę do ciebiegłupie listy - w nich miłość i uśmiechpotem w piecu je chowampłomień skacze po słowachnim spokojnie w popiele nie uśniepatrząc w płomień kochaniemyślę - co się też staniez moim sercem miłości głodnyma ty nie pozwól przecieżżebym umarła w świeciektóry ciemny jest i który jest chłodny"
No Poświatowska, chyba za późno na takie dywagacje. Umarłyśmy dawno temu. I tylko uśmiech pozostał, jak w owocu, który ciągle jeszcze pachnie, choć wnętrze ma dawno zgniłe.