Fotoblog jak zwykle zniszczył jakość, ale zdjęcie sentymentalne - Bułgaria 2014. <3
Grr, głupi laptop. Postanowił się wyłączyć i usunęło mi całą notkę.
Ooo mamo! Co to był za tydzień. Egzaminy gimnazjalne już za mną. Streszczenia lektur i jakieś nierozwiązane próbne arkusze jeszcze na mnie czekają, ale już się nie przydzadzą - jak to wspaniale brzmi! W poniedziałek tak się relaksowałam przed egzaminami, że wyszłam z domu o 7, a wróciłam przed 23, hohoh! 3 dniowy maraton przetrwany, a każdy dzień po napisaniu egzaminu, spędzałam w towarzystwie Martynki. Czwartek zakończyłyśmy, żegnając maturzystów, a potem nocka u mnie, rozmowy do późnej nocy i wcinanie czekolady. Niewsyspane, półprzytomne przetrwałyśmy dzisiejsze lekcje, a popołudnie spędziłam w towarzystwie Kasi. Wróciłam do domku przed 21, przespacerowałam się z Sabą i nareszcie mam chwilę na odpoczynek - kocyk, łóżeczko, kot obok. Naprawdę padam z nóg.
Ten mętlik emocjonalny zaczyna mnie powoli przerastać. Jestem niesamowicie wdzięczna za ludzi, którzy mnie otaczają. Za to że mam w nich zawsze oparcie. Nigdy nie pozostaję sama.
W sumie to chciałabym, aby wreszcie było dobrze. Czy tak wiele wymagam? Chyba pora spiąć 4 litery i zawalczyć. Szczęściu trzeba pomagać. Nic nie przychodzi samo, bez wysiłku.