photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 WRZEŚNIA 2014

"Keep on Rotting!"

 

 

CARCASS CARCASS CARCASS!!!

 

 

   Pobudka o 7 w sobotę była wręcz elektryzująca. Uwielbiam obudzić się i poczuć tsunami energii wynikające z uderzającej świadomości - właśnie dziś, za 10 godzin, będę świadkiem występu legendarnej kapeli, która jako jedna z pierwszych objawiła mi metal i jego potęgę. I właśnie w takich momentach kocham swoje życie!

   Carcass miał być wyjątkowy, toteż odziałam się wyjątkowo, zupełnie inaczej niż zwykle. Podziurawione bluzki i skórzane miniówy wyglądają razem dobrze, w dodatku z długimi, pięknymi, błyszczącymi glanami miażdżą wszechświaty, ale z moim temperamentem i zamiłowaniem do srogiej młócki pod sceną są zdecydowanie... nieadekwatne. O dziwo, ciuchy nie doznały uszczerbku pomimo fali i inszych, jest dobrze! Ale NIGDY WIĘCEJ. Nie na Carcassie. Nie. (Chociaż, miło usłyszeć, że zajebiście się wygląda, a Mjollnir to już w ogóle).

   Podróż do Warszawy przebiegała szybko i na wariackich papierach. Wpierw pędziliśmy na dworzec w Pojebanicach, by tam czekać na busa, który jeździł w zastępstwie za pociag, który spóźnił się, a kierowca chyba perfidnie jechał tak wolno, miałam ochotę go udusić.

   Dworzec Kaliski przecięliśmy biegiem i ufając opinii kogoś obcego, szczęśliwie dotarliśmy do Polskiego Busa, gods be praised! Przyznam szczerze, nie spodziewałam się takich warunków za taką cenę (2 bilety normalne do Warszawy za 36 zł). Mały WC z wodą, papierem i mydłem, wygodne siedzenia, pasy, klimatyzacja, pełen wypas.

   Spod Metra Młociny jechaliśmy ponad godzinę, by pod Progesją na gwałt wypić mioda, który nie chciał rozewrzeć przed nami swej słodyczy i w efekcie nażarliśmy się korka. Czego nie robi sie dla metalu?  Pijąc miód, usłyszałam zabawną opinię o jednym supporcie, jakoby grali mieszankę "starego Sodoma, Celtic Frosta, Bathory i Morbid Sainta". :D

   W klubie dostaliśmy piękne bilety kolekcjonerskie (system wpuszczania ludzi był kurwa beznadziejny -.-). I zaczęło się czekanie. Na co? Ha! Na meet&greet'a. Gdy ochroniarze wpuścili nas wyżej - witamy w pandemonium! Chłopcy z Carcassa zostali przyparci do ściany stołami, zrobiło się gorąco (ludzie wbiegli w kurtkach, podchmieleni, więc nie dziwota). Dzięki pomocy Dariusza i uruchomieniu uroku osobistego, mam zdjecia prawie ze wszystkimi i mam prawie wszystkie podpisy na bilecie. Pchaliśmy się na chama, spotkanie miało trwać godzinę, skróciło się do połowy czasu. Panowie rozdawali pocztówki ze swoją podobizną, kiedyś, gdy bedę mieć własną, epicką miejscówką, zawiśnie w antyramie. :)

    Serdeczne pozdrowienia dla ochroniarza z wielką, rudą brodą. Jesteś najlepszy, najlepiej wyławiasz mnie w fosie, zdrowie Twe!

   Do kupienia były limitowane koszulki, specjalnie zaprojektowane dla Polski, jednakże... Cena bolała, 100zł to jest sporawo. Obeszliśmy się więc smakiem, niestety.

   Pierwszy zaczął Thunderwar. Nasłuchałam się o nich różnych opinii, od ślepego uwielbienia, po zjadliwą pogardę i skłaniam się w stronę tej drugiej. Nie wiem, co oni sobie myślą, ale mają wypaczone wyobrażenie o pewnych kwestiach. Cóż, bywa i tak. Hazael natomiast dał zacny koncert, podobali mi się. Trzeba zgłębić ich twórczość, koniecznie.

   Carcass skopał dupy i zlał skóry, nie zapominając o tym, że wypruli flaki z deathmetalową manierą. Nie brali jeńców, utrzymywali kontakt z publiką, było wspaniale. Przetrwać Carcassa, co wiecej, przetrwać rozpierdol pod sceną w skórzanej miniówie wpisuje się na listę moich osiągnieć i tym samym wskakuję na kolejny level na metalowej ścieżce do wiekuistego spełnienia. Carcass, pomimo swej zasłużonej reputacji i sławy, to zespół składający się ze skromnych i miłych facetów. Byli braterscy i grzeczni, Jeff podkreślał, jak bardzo cieszy go to, że na Carcassa przybyło tylu młodych ludzi.

   Na mini telebimach zagościły sceny gore - wnętrzności, trupy, genitalia. Scenografia praktycznie taka sama jak na Brutalu w tamtym roku.

   Carcass nie może wypadać blado czy słabo, nie ma o tym mowy, absolutnie. Mam nadzieję, że znowu ich zobaczę, to jest prawdziwe przeżycie.

   Myślałam nad porównaniem obu koncertów Carcassa, na które dane było mi pojechać, ale nie ma to większego scensu. Po co porównywać open air'a i występ klubowy, skoro oba skopały dupy i oskórowały wszystkich, by następnie posypać krwawiące ciała solą?

   Powrót do domu był żywiołowy, epicka podróż autobusem, później taksówką, następnie PolskimBusem (Powrót o normalnej godzinie, 1.30. A nie, jak zwykle bywało, o 5.30 z Dworca Centralnego pełnego dziwnych typów) by skończyć w zimnej, pizgającej i śmierdzącej Łodzi w środku nocy.

   I ta radosć Jeffa w związku z "Keep on Rotting!" Dariusza...

Informacje o belialssemen


Inni zdjęcia: 1500 akcentova:) dorcia2700Węgliniec Dworzec kolejowy suchy1906Lol. hadesfblKrólową nocy bądź bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24