photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 24 LUTEGO 2016 , exif
907
Dodano: 24 LUTEGO 2016

"Face down in piles of human dirt
Endless pain that doesn't hurt
Torn apart yet physically whole
By the filth of man nothing grows"

 

 

 

 

 

   Od poprzedniego wpisu minęło 14 miesięcy. "Co tu się w ogóle odjebało?" pomyślałam, gdy wytknięto mi ten niedorzeczny fakt.

   Rzuciłam wszystko w trzy dupy, wyjechałam z kraju. Mam stałą pracę. Bardzo ważna osoba złamała mi serce swoją śmiercią. Powoli otrzepuję się z marazmu własnej duszy, który oblepił mnie jak najgęściejsze błoto w dziejach geologii. Wiele się, że tak to ujmę, odjebało. Dużo nikczemnych uczynków popełniłam, próbując wyrwać się z wcześniej wspomnianej gliny. Z tym, że zamiast się z niej wyrwać z triumfalnym wrzaskiem i rogiem pełnym miodu w ręcę, zapadłam się w to dziadostwo jeszcze głębiej. Zgiełam przed tym kark, sparaliżowana. Pełen przewrót w mózgu. Zaoranie od życia. Ludzkie skurwysyństwo też dołożyło co nieco.

   Teraz powoli odzyskuję siebie po przeprwadzce z wcześniej zamieszkanego miejsca. Kilka ciosów w mordę od samej siebie ustawiło mnie do pionu. Włosy na wietrze, stara skóra na grzbiecie i wyzwanie rzucone Midgardowi. "Dawaj dziwko, idziemy w tą Ścianę Śmierci. Połamało ręce i nogi, biedny, pierdolony świecie? Ha! Trzeba było poprosić Thora o siłę, to może jakoś byś przeżył. A teraz won mi spod nóg, bo dobiję. I skończy się babci sranie."

   Największy ban powinnam dostać za fakt, iż nie opisałam swojego pierwszego gigu z tej "krainy mlekiem i miodem płynącej", phehe.

   Otóż! 27 października roku 2015 kopnęliśmy się z Darkiem do Bristolu na Carcass, Obituary, Voivon, Napalm Death i jakieś gówno. Towarzystwo do picia było nijakie, angole pili jakieś śmieszne piwo, a Polacy, którzych spotkaliśmy, nie ukochali sobie ekstremy i braterskiego picia przed koncertami, więc miód pitny i cydry łykaliśmy na chama. Wprawdzie pomógł nam trochę nowo spotkany ziomek, Andrasz, z Węgier, ale to nie było to.

   Klub jak klub, dupy nie urwał. Stoisko z merchem całkiem nieźle zaopatrzone, kupiłam wymarzoną koszulkę Obituary, tylko jak zwykle - mieliśmy za mało pieniędzy, żeby kupić więcej (o, ironio :D).

   To był mój pierwszy koncert od niespełna roku (nie pojechałam za jubileuszową, 20tą edycję Brutala, nie byłam na Massive Fest, ominął mnie Motorhead i Agalloch... Jak o tym pomyślę, to jasny chuj mnie strzela, a łzy smutku same cisną się do oczu), bo trzeba Wam wiedzieć, że w Anglii jakoś super specjalnie dużo się nie dzieje, a daty koncertów są zupełnie z dupy wyciągnięte. Nie miałam kondycji. Wysiadłam całkiem szybko. Jednakże! Anglicy nie znają pojęcia rozkurwu. tylko kilku ziomów zrozumiało, co to Circle Pit (za co po gigu wylewnie sobie dziękowaliśmy, oby byli na Overkillu i Vaderze w kwietniu). Wbijałam się w nich jak w masło. Jednego prawie udusiłam, ponieważ chciał mnie uderzyć za to, że wpadłam na niego. Hej, kurwa, tłum rządzi się swoimi prawami, jak nie rozumiesz, to won spod sceny.

   Ziomów z Carcass można było spotkać w klubie, w kiblach. Gadałam z Voivodem przy piwie, a Napalm Death pił z wszystkimi pod klubem, przed koncertem. Inny nastrój. W Polsce ludzie by się na nich rzucili, nie dając żyć, ale jak to w Anglii, pełen luzik i relaks. Nikomu nigdzie się nie śpieszy.

   Carcass i Obituary były dla mnie naistotniejsze, głównie na nich czekałam. Było dobrze, rozpierdol na poziomie. Źle mi było ze świadomością, że moim ostatnim koncertem był potnz Overkill y 14go marca 2015.  I wtedy do mnie dotarło, że to nie jestem ja. Pomyślałam "Na Bogów, kurwa, ogarnij się!". A słowo czynem się stało.

   Voivod pozytywnie mnie zaskoczył. Napalm Death poprawnie, jakoś nigdy nie podniecałam się nimi.

   Fakt, że byliśmy na zacnym koncercie i że były to urodziny Dariusza zaplusowały dla nas obojga pozytywnym zastrzykiem. Wprawdzie rano, w hotelu, myślałam, że umrę, ale było warto! Zawsze jest warto iść w młyn pod sceną, nawet jeśli jest beznadziejny!

   I tak o, ze szczegółów pamiętam, że chyba kilkanaście razy oblano mnie browarem i musiałam tłumaczyć bardzo młodym adeptom metalu, jak się napierdala (dzieciaki były na plus, oczy szeroko otwarte z fascynacji całym klimatrm, aż miło było popatrzeć i piwko kupić). Nie zmienia to faktu, że tęsknię za rzeźniami w Polsce...

   Na tą chwilę czekam na Overkilla z Vaderem w moje urodziny, potem black metalowy, gruby fest w Londynie, jak da radę, to może Wardruna i Iron Maiden oraz Black Sabbath. Na Brutala mam już zaklepany urlop, więc nie ma że, mnie tam nie będzie!

 

   Na tą chwilę zagrywamy się z Dariuszem w Diablo III i Bloodborne. Czytam biografię Vadera. Ludzie, jaka ta książka jest wspaniała. Przypomina mi dom, pociesza, uśmiecha się zawadiacko i puszcza oczko.

   Cytat! "Pamiętam, jak wróciłem do domu i cieszyłem się, że coś takiego mnie w życiu spotkało. Niczego nie oczekiwałem. Myślałem, że jadę tam za darmo, i miałem to w dupie - przyznaje. - Pamiętam, że jak dostałem pieniądze, nie mogłem w to uwierzyć. Tak samo moja matka. Przychodzę z pieniędzmi, a ona pyta: >Jak to?<, a ja: >No, dali mi<. A ona: >O kurwa!<. (Śmiech)". Wypowiedź Mausera. Tym pozytywnym akcentem zakończę. Oby do urlopu w marcu, lecę do Polski na Zająca.

Informacje o belialssemen


Inni użytkownicy: purpurraahoccaayrton123johnybbbemillyyy0987misjonarzetarnowsahasularahajpanek94amandooojulitkajula144


Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima249284829292992949 bez tytułu elbee