Przepłakałam cały piątek. Jaka ja byłam głupia. Krzysiek to tylko głupie zauroczenie i nic więcej. Tylko dlaczego dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę? Załamana w ogóle nie wychodziłam z pokoju. Prośby rodziców na nic się zdawały. Nad ranem w sobotę zdałam sobie sprawę, że jestem największą kretynką na świecie. Niestety to co się stało już się nie odstanie. Próbując zasnąć miałam nadzieję, że tym sposobem o wszystkim zapomnę. Kilka godzin później obudziło mnie pukanie do drzwi.
-Mamo daj mi spokój.-odparłam
-Kochanie, ale masz gościa.
-Nie chcę z nikim rozmawiać. Może innym razem. Niech ten ktoś sobie idzie.
-Nawet ja?-usłyszałam łamaną polszczyzną
-Troy? Co ty tu robisz?-zerwałam się do siadu- Przecież nie chciałeś się ze mną już widzieć.
-Chyba musimy pogadać.
-Tak? Chcesz ze mną definitywnie zerwać?-zapytałam spuszczając głowę
-A to się jeszcze okaże. Przemyślałem sobie kilka rzeczy. W ogóle to ja też nie jestem święty. Zanim spotkałem ciebie to co chwilę miałem jakąś dziewczynę. Jak pojechałem teraz do Anglii to chłopacy namówili mnie na imprezę. Poznałem tam taką jedną. Bawiłem cię z nią całą noc, ale kiedy ona liczyła na coś więcej ja jej mogłem zaoferować tylko buziaka na dobranoc.
-Ccco?
-To co słyszysz. Domiś robiłem różne głupie rzeczy. To, że całowałaś się z Krzyśkiem mnie zabolało. Na początku nie chciałem z tobą rozmawiać i w ogóle jedynym wyjściem wtedy było rozstanie. Przemyślałem sobie wszystko i stwierdziłem, że jesteś zbyt ważna dla mnie, żeby tak szybko kończyć naszą znajomość. Nie wiem jak ty, ale ja jestem gotowy dać nam drugą szansę.
-Ty mówisz poważnie? Troy nie myślałam, że ty będziesz jeszcze chciał ze mną być. Jesteś najwspanialszym facetem i strasznie cię kocham.
-Ja ciebie też. Chodź tu do mnie.
Wtuliłam się w ramiona Australijczyka i zaczęłam płakać. Ten szepnął mi tylko, że mam się już przestać mazać, bo z uśmiechem lepiej wyglądam. Wysiliłam się i spełniłam jego prośbę. Nie chcąc marnować tak miłego dnia wybraliśmy się na obiad. Standardowo wybraliśmy miejsce, do którego pierwszy raz poszliśmy. Podczas jedzenia Troy opowiadał mi co działo się w Anglii. Przekazał mi też pozdrowienia od Woffiego.
-A teraz co robimy?-zapytał chłopak
-Hmm co powiesz na wycieczkę do zoo?
-Zoo? Z tobą zawsze.
-No to w drogę.
Dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Kupiliśmy bilety wstępu i zaczęliśmy spacerować. Nie obyło się bez wspólnych zdjęć. Najzabawniej było przy klatkach z małpami. Batchelor robił głupie miny do zwierzaczków, a te strasznie się denerwowały. Rozbawiło mnie to do łez. Niestety musieliśmy się uspokoić kiedy uwagę zwrócił nam pracownik zoo. Odchodząc kawałek dalej oboje wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. O takim dniu nawet nie marzyłam. Po powrocie do domu mama zaprosiła nas na kolację. Przy stole opowiadaliśmy o naszej przygodzie. Tato tylko popukał się po głowie i stwierdził, że powinni zamknąć nas razem z tymi małpami.
-Dziękuję za wszystko. Jesteś fantastyczny.
-Fakt jestem fantastyczny. W sumie to ty też.
-Nie podlizuj się. Nie myślałam, że wybaczysz mi to co zrobiłam.
-Kotek zapomnijmy o tym co było. Teraz zacznijmy nowy rozdział. Jedziesz jutro ze mną czy zostajesz we Wrocławiu?
-A ty jakbyś wolał?
-Przecież wiesz. Chcę mieć cię cały czas przy sobie.
-Ja też. Wychodzi więc na to, że jutro po meczu lecimy do Anglii. Kurcze tylko jest mały problem.
-Jaki?
-Ja nie mam biletu, a raczej w ostatniej chwili nie dostanę już go.
-Hahaha
-Z czego sie śmiejesz?
-A bo pomyślałem o tym i wszystko mam dla ciebie bilet.
-Mówiłam już, że kocham cię ty mój Kangurku.
-Ale ja ciebie bardziej.-odparł Troy rzucając się na moje łóżko.
Oddaję kolejny rozdział.
Nie wiem już co wymyślić w tej historii, więc będzie jeszcze 5 rozdziałów i jakieś zakończenie.
Do następnego. Proszę o komentarze, bo to dla mnie bardzo ważne. Wystarczy chociaż coś typu: "Super", czy "Fajne:. Nie nudzę więcej. 