Jazda z zawodów na zawody bardzo mi się spodobała. Jutro Wrocław jedzie z Lesznem, więc pojawiliśmy się tutaj już dzisiaj. Po zameldowaniu w hotelu postanowiliśmy, że idziemy na obiad. Troy z racji, że jeździł tutaj kilka sezonów zna dobrze to miasto. Zdałam się całkowicie na jego gust i nie pożałowałam. Restauracja, którą wybrał była urocza, a jedzenie kapitalne.
-To co teraz robimy?-zapytałam kiedy skończyłam jeść
-Nie wiem. Hmm jakiś spacer, albo zakupy? O wiem basen.
-Dobry pomysł tylko, że ja nie mam stroju kąpielowego.
-Co za problem skoczymy gdzieś i kupimy.
-No to w drogę.
Udaliśmy się do najbliższej galerii. Nie chcąc tracić czasu postanowiłam, że kupię pierwszy lepszy strój. Innego zdania był Batch, który zaczął wybierać taki, który jemu się najbardziej podobał. Podał mi cztery, które wpadły mu w oko. Wolnym krokiem ruszyłam do przymierzalni. Musiałam pokazać się we wszystkich Troy'owi, który miał wybrać ten odpowiedni. Ostatecznie kupiliśmy taki niebieski z białymi kwiatkami. Zadowoleni udaliśmy się do samochodu. Jeszcze tylko wstąpiliśmy do hotelu po ręczniki i mogliśmy ruszyć na basen.
-Wyglądasz super w tym stroju.
-Czuję się dziwnie. Odkąd pamiętam zawsze nosiłam jednoczęściowy.
-Przestań jesteś bardzo zgrabna. Wyglądasz ślicznie. Wszyscy faceci się na ciebie oglądają.
-Przestań, bo się zarumienię.
-Mówię prawdę.
Po krótkiej rozmowie zaczęliśmy pływać, a potem razem posiedzieliśmy w jacuzzi. Bawiłam się super. Dowiedziałam się kolejnych ciekawych faktów z życia Troy'a. Podziwiam go za to, że umie żyć z dala od rodziny. Ja na pewno nie umiałabym tak. W pewnym momencie chłopakowi przypomniało się, że musi zadzwonić do mechaników. Zostałam więc sama. Nie nacieszyłam sie długo ciszą.
-Dominika?
-Krzysiek, cześć.
-Kto by pomyślał, że cię tutaj spotkam. Spodziewałbym się każdego, ale nie ciebie.
-No widzisz. Wrocław jedzie jutro mecz z Lesznem. Co tam u ciebie? Myślałam, że zadzwonisz czy coś.
-Nie chciałem przeszkadzać. A tak w ogóle mam tyle zawodów, że nawet nie wiem, który dzień tygodnia.
-Oj biedaczek. Muszę przyznać, że ładne to wasze miasto.
-A nie narzekam. Może wyskoczymy na jakąś kawę czy coś?
-Krzysiek chętnie, ale ja tu jestem z Troy'em.
-O Cris. Cześć-do rozmowy przyłączył się Australijczyk
-Hej Batch. Miło was widzieć. Macie jakieś plany na dzisiaj?
-W zasadzie nie.
-To zapraszam was do mnie na grilla.
-Spoko w sumie czemu nie.
Zaskoczyła mnie ta propozycja Krzyśka, ale skoro Troy się zgodził, to nie mamy wyjścia. Po powrocie do hotelu odpoczęliśmy chwilę, a potem zaczęłam przygotowywać się do imprezki. Wygrzebałam z walizki odpowiednie ciuchy i powędrowałam do łazienki. Na szczęście nie spędzić tam dużo czasu. Po 19 mogliśmy wychodzić. Kasper nie mieszka daleko, dlatego wybraliśmy się spacerkiem. 20 minut później byliśmy na miejscu.
-Witam i zapraszam do środka.-przywitał nas wesoło Krzysiek
-Nie wiedzieliśmy co zabrać, więc kupiliśmy wino.
-Trafiliście. W ogrodzie są już pozostali goście.
-Nooo takich gości się nie spodziewałem.-odezwał się Baliński
-Cześć Damian. Poznajcie moją dziewczynę Dominikę.
-Witaj, witaj. Siadajcie.
Wszyscy zebrani byli bardzo mili. Nie spodziewałam sie, że zostanę tak przyjęta. Dobrze rozmawiało mi się z żoną Balińskiego, Anetą. Opowiedziała mi o wybrykach swojego męża i mojego Troy'a. Wygląda na to, że była to mieszanka wybuchowa w Unii. W pewnym momencie skończyło się wino. Gospodarz musiał więc uzupełnić braki. Ja chciałam skorzystać z łazienki więc poszłam z nim do domu.
-Ładnie mieszkasz.-odparłam wychodząc z łazienki
-Dziękuję. Widać, że brak tu kobiecej ręki. Dobrze, że moja mama czasami pomoże mi ze sprzątaniem.
-No wiesz co wykorzystywać kobietę jako tania sila sprzątająca? Nie dziwię się, że żadna nie chce tu z tobą mieszkać.-zażartowałam
-Ale zabawne. Jak wam się z Troy'em układa?
-A dziękuję wszystko dobrze. W końcu możemy pobyć razem.
-To fajnie. Kiedy będziesz w Polsce?
-Hmm chyba w przyszłym tygodniu po meczu zostanę tydzień. Chcę pomóc mamie przy przetworach na zimę.
-To może się spotkamy? Jakaś kawa czy coś? Tylko mi nie odmawiaj.
-Skoro tak prosisz to zgoda. Chodź wracamy do reszty, bo długo nas tam nie ma.
Nawet nikt nie zauważył naszej obecności. Tylko Troy był jakiś dziwny. No ale chyba mały buziaczek sprawił, że pojawił się uśmiech na jego twarzy. Przez resztę wieczoru czułam na sobie wzrok Krzyśka. Kilka razy złapałam go na tym, że jest myślami gdzieś daleko. Po północy postanowiliśmy, że się zbieramy. Podziękowaliśmy gospodarzowi za miły wieczór. Trzymając się za ręce ruszyliśmy do hotelu.
-Co tak sługo robiłaś z Krzyśkiem w kuchni?
-Rozmawialiśmy. A co jesteś zazdrosny?
-Jaaaa? Skąd, niby o co?-odpowiedział wymijająco
-Czyli jednak. Oj kochany nie masz o co być zazdrosny. Mam najwspanialszego faceta i to mi wystarczy.
-I to chciałem usłyszeć. Szkoda, że za tydzień musisz zostać we Wrocławiu.
-Obiecałam mamie, że jej pomogę. To tylko kilka dni. Potem znowu pojadę z tobą. Uśmiechnij się.
-Nie ty się uśmiechnij.