Chyba jeszcze nigdy nie cieszyłam się, że są wakacje. Zgodnie z obietnicą po dzisiejszym meczu jadę z Troyem do Anglii. Razem z nim mam być na prawie wszystkich jego zawodach. Jestem ciekawa jak my ze sobą wytrzymamy, mam nadzieję, że nie pozagryzamy się. Nie mogłam się zdecydować co mam ze sobą zabrać, bo przecież jadę na prawie dwa miesiące. Będę wracała do Wrocławia, więc jak czegoś będzie mi potrzeba to, to zabiorę. Kiedy walizki były gotowe zrobiłam sobie szybki obiad. Po jedzeniu przebrałam się w przygotowane już ubrania i mogłam wychodzić z domu.
Dzisiaj niestety na stadion idę sama. Troy miał wczoraj jakieś zawody i będzie akurat dwie godziny przed zawodami. Jadąc tramwajem dostałam od niego smsa, że już jest na miejscu i czeka na mnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie wiedząc, że za chwilę się zobaczymy. Wysiadłam na odpowiednim przystanku i jak na skrzydłach udałam się do parkingu. Rozejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam nigdzie mojego ukochanego. Nagle poczułam jak ktoś zasłania mi oczy.
-Zgadnij kto.-usłyszałam łamaną polszczyznę i już wiedziałam kto to.
-Hmm moja babcia?-zaśmiałam się
-Zabawne wiesz?
-Oj tam, oj tam. Cześć przystojniaku.-odparłam
-Witam moją piękność. -Troy uśmiechnął się, a potem pocałował mnie na powitanie-Nawet nie wiesz jak się stęskniłem.
-Ja też za tobą tęskniłam. Na szczęscie ja już mam wakacje i od jutra będę je spędzała z tobą.
-Wiesz jak to będzie wyglądało. Nie chcę żebyś się rozczarowała, że nie będę miał dla ciebie czasu.
-Spokojnie, wszytko wiem. Pamiętaj, że uwielbiam żużel, a jeździć z tobą na zawody to najlepsza rzecz na świecie. A teraz chodź już do twojego boksu, bo niedługo mecz.
Troy złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku. Po drodze przywitałam się z Tajskim. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów z Brytyjczykiem. Kiedy usłyszał, że wybieram się do Anglii zaczął podskakiwać, jak jakaś dziewczynka. Musiałam mu obiecać, że odwiedzę go w jego domu. Dałam słowo, że tak będzie. Kiedy Batch poszedł się przebrać postanowiłam pochodzić po parkingu. Stojąc przy bandzie i rozmawiając z jednym z mechaników zauważyłam, że ktoś mi się przygląda. Po chwili uświadomiłam sobie, że to Krzysiek Kasprzak. Trochę mnie to zdziwiło, ale z drugiej strony spodobało mi się to. Po prezentacji udałam się na swoje miejsce, żeby dopingować Spartę.
Po dwóch godzinach niestety moja ulubiona drużyna przegrała z Gorzowem 42:48. Troy zdobył 9 punktów i dwa bonusy, czyli całkiem przyzwoicie. Słabo spisali się za to Klindt i Ljung, bo łącznie zdobyli zaledwie 4 "oczka". No nic Stal to silny zespół, więc wynik nie jest zły. Kto wie może w rewanżu uda się odrobić straty i wygrać. Podobnego zdania był Troy. Myślałam, że będzie w gorszym nastroju, ale zauważyłam, że uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Z czego się tak śmiejesz?-zapytałam wchodząc do jego bosku
-A tak jakoś. Pomyśl, że za góra dwie godziny będziemy w drodze do Anglii. Nie boisz się?
-Ciebie? Pewnie, że nie. Przecież i tak za tydzień znowu będziemy w Polsce.
-Zaplanowałem nam kilka atrakcji w wolnych chwilach, ale na razie nic ci nie powiem.
-Oj ty niedobry. Leć pod prysznic i spadamy do mnie po rzeczy.
Dwie godziny później siedzieliśmy już w samolocie. Nie przepadam jakoś specjalnie za tym środkiem transportu, ale nie mam wyjścia. Oparłam głowę o ramię Troy'a i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Po kilku godzinach obudziło mnie lekkie pukanie w ramię. Okazało się, że jesteśmy na miejscu. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do domu Batcha. Byłam tak zmęczona, że po szybkim prysznicu położyłam się spać.
Następny dzień mieliśmy wypełniony od rana. Po śniadaniu poszliśmy na zakupy, bo Troy chciał uzupełnić swoją garderobę. Przy okazji sama kupiłam kilka ciuszków. Po powrocie do domu zrobiłam nam obiad. Zjedliśmy w salonie oglądając coś w telewizji. Sielanka nie trwałą długo, bo trzeba było spakować kilka rzeczy na wyjazd do Szwecji. Później przebrałam się i pojechaliśmy na stadion bo Swindon jedzie dzisiaj mecz z Coventry. Uświadomiłam sobie, że w tym spotkaniu pojedzie Kasprzak, który mi się wczoraj tak przyglądał. Sama nie wiem dlaczego, ale pięć razy sprawdzałam czy dobrze wyglądam. Batch niecierpliwiąc się kilka razy krzyczał żeby mnie pośpieszyć. W końcu wyszłam z łazienki. Mój ukochany pokiwał tylko głową.
W parkingu panowała zupełnie inna atmosfera niż u nas w Polsce. Zawodnicy chodzili bardziej wyluzowani, nikt nie przejmował się tym, że za chwilę jest mecz. Poznałam chłopaków z klubu mojego faceta. Wszyscy dziwili się jak ja z nim wytrzymuję. Zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi. Kiedy zostałam sama ktoś do mnie podszedł.
-yyy przepraszam.-usłyszałam za sobą łamanym angielskim
-Nie musisz się wysilać, ja mówię po polsku.
-Nie wiedziałem. Myślałem, że a z resztą nie ważne. Krzysiek jestem.
-Dominika miło mi.-uśmiechnęłam się i podałam Kasprzakowi rękę. -Jak nastawienie przed meczem?
-Dziękuję dobrze. Wiesz od wczoraj cały czas siedzisz mi w głowie.
-Nie żartuj sobie ze mnie. Przecież nawet nic o mnie nie wiesz i w ogóle.
-To nie problem. Chętnie się czegoś dowiem.
-Ciekawe co chciałbyś wiedzieć?
-Na przykład czym się zajmujesz, co robisz w wolnych chwilach.
-Cóż jestem przedszkolanką we Wrocławiu. W wolnych chwilach chodzę na mecze żużlowe. Obecnie jestem na małych wakacjach w Anglii. Przyjechałam tu z chłopakiem. Coś jeszcze?
-Masz chłopaka?
-Tak. Dla ścisłości to Troy, który właśnie wychodzi z szatni.
-Nie wiedziałem. Daj mi swój numer. Fajnie się z tobą gada, a nie mamy za wiele czasu, bo za chwilę mecz.
-Zaskoczyłeś mnie ale