Za poprawną odpowiedź na specjalne życzenie Nusi Adrian Miedziński. 
* jakiś czas później
Sezon w końcu się zaczął. Skazywani na spadek z ligi Spartanie bardzo dobrze sobie radzą. Dzisiaj mierzą się z ubiegłorocznymi Mistrzami Polski, czyli Unią Tarnów. Jak zwykle nastroje są bojowe. Razem z Troy'em pojawiliśmy się na stadionie dwie godziny przed zawodami. Przywitałam się z każdym z zawodników. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów z Woffindenem.
-I jest nasz gwiazda.-rzucił Brytyjczyk na mój widok
-Siemka Woffy. Widzę, że humor dopisuje?
-A dlaczego ma nie dopisywać. Słonko świeci, piękne kobiety dookoła, meczyk za chwilę, czegóż chcieć więcej.
-Kobiety mówisz? Jakoś nie widzę tutaj ani jednej.
-Jak to? Przecież jesteś ty i... fakt nie ma innych.
-Co za pech.-zaśmiałam się
-Ja tak nie uważam. W sumie to nikt przynajmniej nie rozprasza. -uśmiechnął się Tai- A jak praca z dzieciakami?
-Dziękuję wszytko dobrze. Rozmawiałam z panią prezes i może na kolejny mecz będą mogły przyjść z rodzicami, bo dostaną jakieś promocyjne bilety, czy coś takiego.
-No to sympatycznie. Bardzo chętnie spotkam się z nimi po meczu. O chyba będziemy musieli skoczyć naszą pogawędkę, bo twój facet się zbliża.
-Czyżbyś się go bał?
-Że ja się boję Troy'a?
- Co tam?-zapytał Batch dołączając do rozmowy
-A nic tu.-zaśmiałam się- Woffy mówi, że się ciebie nie boi.
-Hahaha. A to ciekawe.-odparł i podciągając rękawy zbliżył się do kolegi
-Dobra, dobra proszę nie bij.-pisnął Tajski i zaczął uciekać
Panowie gonili się ładną chwilę. Ja stałam tylko zrezygnowana. Łzy ze śmiechu spływały mi po policzkach. Reszta żużlowców wyglądała ze zdziwieniem z boksów.
-A ci dwaj co robią?-zapytał mnie zdziwiony trener
-Jakby to powiedzieć. Hmm udowadniają sobie kto kogo się boi. -zaśmiałam się
-Przedszkole po prostu. Szkoda gadać.
-Dobrze pan to ujął. Na co dzień mam do czynienia z takim zachowaniem więc jestem przyzwyczajona.
-Koniec tego dobrego. Za chwilę mecz. Troy, Tai do mnie.
-Tak?-zapytali jednocześnie
-Możecie się już uspokoić? Za chwilę jedziemy mecz. Teraz grzecznie proszę iść na rozgrzewkę.
-Dobrze panie trenerze. -odparli
Zamieniłam jeszcze kilka słów z panem Baronem. Przed próbą toru, w której udział brali Woffinden i Batchelor poszłam życzyć powodzenia swojemu ukochanemu. Dałam mu buziaka w policzek i udałam się na trybunę. Oczywiście Spartanie dostarczyli wielu emocji swoim kibicom. Po bardzo zaciętym spotkaniu pokonali Jaskółki 45:44. Zatem niemożliwe stało się możliwe. Tego meczu do udanych na pewno nie zaliczy Batch. W czterech startach zdobył zaledwie 6 punktów. I ja i on wiemy, że stać go na więcej. No ale poczekajmy jeszcze. Do zwycięstwa poprowadził nieomylny tego dnia Woffinden.
Tuż po zakończeniu meczu nadszedł smutny moment, bo musiałam pożegnać się z Batchem. Niestety jutro mecz w Anglii i dzisiaj leci. Zabrałam swoje rzeczy i wolnym krokiem ruszyłam do boksu Troy'a. Niestety nie znalazłam tam swojego chłopaka. Razem z drużyną poszli do kibiców. Usiadłam sobie więc na jego krzesełku i porozmawiałam trochę z mechanikami.
-Przepraszam, że musiałaś czekać.
-Eee nie ma sprawy, przecież wiem, że kibicom też się coś należy. Poza tym dzisiaj szybko wam poszło. Czekając wypiłam ci picie.
-uuuu to nie dobrze. Będziesz musiała mi jakoś to zrekompensować.
-Pomyślę nad tym. To co teraz lecisz pod prysznic?
-Obiecuję, że za 10 minut wracam. Wiesz co jak chcesz to możesz już iść do mojego busa. Skoczymy jeszcze na jakąś kolację.
-Pewnie.
Nim się obejrzałam Troy już wrócił. Razem z całym teamem pojechaliśmy coś zjeść. Dowiedziałam się jak będą wyglądały najbliższe tygodnie mojego ukochanego. Umówiliśmy się, że postaram się wpaść na najbliższy mecz wyjazdowy. Godzinę później byliśmy już w drodze na lotnisko. Na miejscu odeszliśmy kawałek od reszty żeby się pożegnać.
-Szkoda, że musisz lecieć.
-Też wolałabym zostać z tobą, ale taka moja praca. Powiem ci, że odliczam dni do końca twojej pracy.
-Wiesz, że ja też. Ale i tak każde pożegnanie nie jest łatwe. Przyzwyczaiłam się już do ciebie.
-Dominika uśmiechnij się do mnie. No i tak jest dobrze.
-Kocham cię.-szepnęłam i wtuliłam się w Kangura.
-Ja ciebie też. Uważaj na siebie. Ja jak tylko wyląduję zadzwonię do ciebie. Tylko, że to będzie późno w nocy.
-To nic. Wolę być spokojniejsza. Na szczęscie pokazują twoje mecze z Anglii i Szwecji, wiec będę ci mogła kibicować.
-Skarbie muszę już iść.
-Niestety.
Troy bez słowa objął mnie w pasie i pocałował czule w usta. Poczułam motylki w brzuchu. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ostatni buziak i musieliśmy się rozstać. Pomachałam mu na pożegnanie i wróciłam do mechaników. Na szczęscie chłopaki zaproponowali, że mnie odwiozą do domu. Po powrocie do mieszkania wzięłam długą kąpiel, a potem przygotowałam sobie materiały na jutro do pracy