dzisiejszy dzień zaliczam do jak najbardziej udanych.
mimo deszczu i ochłodzenia klimatu było miło i przyjemnie.
o 13 spotkanie z Kaczorem. My, 'dziewczyny ze wsi' spędziłyśmy prawie 2 godziny (słownie: dwie h) w kawiarni, nic nie zamaiwając i wychodząc bez słowa :P
my, inteligentne jesteśmy :)
potem na około przez miasto.
i w końcu dotarłyśmy '8' do MC, która uprzednio jechałyśmy z Anną :P i było ciepło. i nikt nie musiał chuchać, żeby było ciepło ;D. i właśnie za takie rzeczy płaci się 1 złotówkę :P
w MC wielka niespodzianka. Jaracz uwijał sie jak mrówka przy zamówieniach. poza tym za cenę 6 MC kurczaczków i średnich frytek dostałam ich 9 i zakręcone frytki, z którymi miałam nie lada (- czekolada) problem. a Kaczor sie jeszcze śmiał :P wredziuch ;)
potem próbowałyśmy sobie (broń boże nawzajem) polizać języki. i wyszło na to, że potrafię swój wygiąć i w dół i w górę. zdolniacha!
noo. i Panna 160 musiała spod Kościoła iśc do domu :P dobrze Ci tak :P to za to 160 ;)
a tak poza tym, to :
Interpol.
policy of truth.
i
snow. white snow.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24