Przedziwnie. Czuję się jak w jakimś wielkim, pędzącym... nie wiem, pociągu, kotle, wirze.
Wbrew pozorom całkiem ciekawe uczucie, mam wrażenie jakiegoś niecodziennego szału życia.
A może całkiem codziennego?
Zawody przeżyliśmy, wynik jak wynik, ale Arek zachowywał się świetnie i to mi wystarcza :)
Trochę się ostatnio lenimy, ale mimo wszystko cały czas po kroczku, po kroczku posuwamy się naprzód.
Kochany, trochę rudy, zwierz. Co to by bez niego było.
To jest straszne, jak czasem zależy nam na niektórych osobach tylko i wyłącznie ze względu na nie i nic nie możemy zrobić.
A jeśli możemy, to uciekamy, byle jak najdalej, oby tylko nic nie zepsuć. Albo nie robimy nic w pełni, nie jesteśmy w pełni.
Nie ma nas.
Za to chwile, w których to wszystko staje się takie małe, są najpiękniejszymi chwilami życia.
Jeden gest, świadomość myśli, przenikanie i znajdowanie.
"Pojąłem sam z siebie, że trzeba by było z dawien dawna obwołać pijakami i szaleńcami wszystkich niezwykłych ludzi, którzy stworzyli coś wielkiego, coś na pozór nieosiągalnego." JWG