No i mam okres. Dopiero pierwszy dzień takiego prawdziwego krwawienia, a ja już jestem wyczerpana. Brzuch boli mnie niemiłosiernie, co jakiś czas odzywają się kolana, bolą mnie też dziąsła, czasem głowa (ach, te procenty!) i jakoś tak mi słabo czasem czy niedobrze.
Znów masa rzeczy do zrobienia. Nastawić pranie, wywiesić to, co wyschło, umyć podłogę w korytarzu i moim pokoju, może uprać dywany, wynieść badziewie, zjeść jakiś obiad - a może nie?, pozmywać, posprzątać pokój, wytrzeć kurze.
I nauka. Muszę sobie to jakoś chyba zaplanować (może plan nauki? Robił ktoś, zadziałało i poleca?), znaleźć cichy kąt, nastawić się 'bojowo' i jechać z matetiałem, bo czasu coraz mniej... motywacji za to w ogóle nie przybywa, co więcej, mam ostatnio ciągle wątpliwości co do podjętego wyboru :(
Zastanawiam się nad utworzeniem listy; tym razem nie to-do, a zakupowej. Obawiam się jednak, że po jej napisaniu mogę popaść w jeszcze większą depresję...