yh.. czuję się w obowiązku sprostować kwestię moich loczków :P
a więc.. są one absoluutnie rzeczą NABYTĄ - zdobytą dośc sporym kosztem za pomocą wałków, płynu do trwałej ondulacji oraz rączek szanownej pani fryzjerki ;) a propos.. nie do końca jej to wyszło, i jutro jadę na poprawkę.. zobaczymy co to mi dorobi na tym moim głupim łebku ;]
hm.. zdjęć teraz sporo mam nowych, więc może co nieco ożywię tego niemalże zapomnianego bloga.. w sumie aż tęsknię za tym jak to kiedyś ledwo włączyłam kompa to siadałam i pisałam jakieś głupotki tutaj.. takie to śmieszne było, a jednak przynajmniej teraz mam co poczytać i się z siebie mogę pośmiać :) a aktualnie? nic nie piszę.. chwile odchodzą w zapomnienie.. potem ktoś przypomina mi jakieś sytuacja a ja w ogóle nie wiem o co chodzi.. nie kojarzę zdarzeń, dni.. yh. Lecytynkę bądź Bilobil na pamięć chyba trzaa zacząć brać ;)